Rzeczpospolita: Zaczął się Dakar. Ale choć to początek wyścigu, już doszło do wypadku. To chyba potwierdza tylko opinie, że Rajd Dakar to jeden z najniebezpieczniejszych wyścigów na świecie?
Krzysztof Hołowczyc: Tam, gdzie są samochody, zawsze jest ryzyko. W Polsce, w Europie i w ogóle na świecie robimy wszystko, żeby na drogach było coraz bezpieczniej, a mimo to wypadki się zdarzają. Samochód, motocykl, nawet rower, wszystko, co porusza się szybciej od nas, stwarza zagrożenie.
W historii Rajdu Dakar zginęło kilkudziesięciu kierowców i kibiców. Te liczby nikogo nie zniechęcają?
Wsiadając do samochodu, nie zakładamy, że będziemy mieli wypadek. Dakar to najwyższe wyzwanie, ludzie dochodzą do granic swych możliwości i wytrzymałości. Organizatorzy robią wszystko, żeby z roku na rok wypadków było mniej, starają się zabezpieczać trasę. Ale nie zawsze to wychodzi. Ryzyko w sportach motorowych zawsze było i będzie. Możemy spojrzeć choćby na wyścigi Formuły 1. Kiedyś były nieprawdopodobnie niebezpieczne. Na przestrzeni lat zrobiono wiele, by było bezpieczniej, choć samochody jeżdżą coraz szybciej, a wyścigi są coraz bardziej widowiskowe.
Dakar to nie tylko jeden z najniebezpieczniejszych rajdów świata, ale też najbardziej wymagający. Co takiego wyjątkowego jest w Dakarze?