Odnosząc się do sytuacji zatrzymanych w Holandii piłkarzy Legii Mioduski przekazał, że klub wynajął "bardzo dobrego holenderskiego prawnika", a zawodnicy "są w trakcie przesłuchań, Prezes wyraził nadzieję, że Josué i Radovan Pankov zostaną dzisiaj wypuszczeni i wrócą do Polski. Podkreślił, że Legia gra w niedzielę "bardzo ważny mecz" i zamierza rozegrać to spotkanie. Zgodnie z terminarzem Ekstraklasy, 8 października Legia ma zmierzyć się w Warszawie z mistrzem Polski Rakowem Częstochowa.
Prezes Legii: Kibiców z Alkmaar zapraszamy
Na konferencji prezes Legii odniósł się także do przyszłych meczów Legii. - Również kibiców z Alkmaar, z Holandii zapraszamy do Polski, zapraszamy na Legię. Może wtedy wam pokażemy, jak wygląda bezpieczeństwo, gościnność, dobra atmosfera - powiedział.
Mioduski był pytany, dlaczego dwaj piłkarze Legii zostali "wyciągnięci z autokaru i zawiezieni na komisariat". - Wchodzę trochę w sferę spekulacji. To,co nie jest spekulacją to jest to, co widziałem sam. Jeżeli ktoś powie, że to my atakowaliśmy, piłkarze zaatakowali ochronę, to nie wiem kiedy tak się stało. Agresja była zdecydowanie z tamtej strony - powiedział przedstawiciel Legii. Dodał, że wszyscy piłkarze byli już w autobusie. - Myśleliśmy, że wyjedziemy. A wtedy powiedzieli nam, że nie wyjedziemy i jeżeli nie wypuścimy najpierw jednego piłkarza, Pankova, bo jemu zarzucali to, to będzie szturm na autobus. Tam była policja szturmowa - z pałkami, z tarczami - i że zrobią rozróbę w autobusie i wyciągną ich - mówił prezes. Dodał, że Pankov się zgodził, ale wówczas okazało się, że pojazd opuścić ma także Josué.
Dariusz Mioduski zarzucił stronie holenderskiej tworzenie narracji, że agresja była po stronie polskiej. - Nikt z nas nie widział, żeby ktokolwiek z naszej strony uderzył ochroniarza. Były przepychanki, mogło być odepchnięcie, mógł być jakiś upadek, ale to nie byli stewardzi - to byli panowie, przy których ja to jestem mały gość. Nie tak łatwo ich przesunąć - kontynuował.
Rzecznik prasowy Legii Bartosz Zasławski poinformował, że Josué był już przesłuchiwany, a Radovan Pankov jeszcze nie. - I nie wiemy, kiedy będzie - dodał.