Reklama

Słoik Brychczy

Legia walczy o tytuł mistrzowski a wszyscy jej w tym pomagają, jakby chcieli zrobić prezent na stulecie warszawskiego klubu. W grupie mistrzowskiej wygrała tylko Legia i nie zagrażająca jej Lechia, która odebrała punkty Zagłębiu. Pozostali rywali dzielili się punktami, niwecząc szanse na dogonienie warszawian.

Aktualizacja: 17.04.2016 15:32 Publikacja: 17.04.2016 15:29

Słoik Brychczy

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Lech prezentował się przy Łazienkowskiej znacznie lepiej niż pod koniec marca w Poznaniu, gdzie gładko przegrał 0:2. Jak to bywa w meczu dwóch równorzędnych drużyn, jeden błąd może zadecydować o wyniku. Tak się stało tym razem. W środku boiska Michał Pazdan odebrał piłkę Abdul Azizowi Tettehowi, rozpoczynając akcję, zakończoną przez mistrza nieskuteczności Aleksandara Prijovicia. On musi mieć w meczu pięć szans, żeby wykorzystać jedną.

Sytuacja jakich wiele, ale piłkę stracił jeden z najlepiej wyszkolonych technicznie piłkarzy w lidze. To ironia losu. Tetteh imponuje dryblingiem i podaniem a w znacznym stopniu to po jego błędach Lech przegrał obydwa mecze z Legią. Chłopak bardzo to przeżył, po ostatnim gwizdku był bliski płaczu i koledzy musieli go pocieszać.

2 maja Legia i Lech spotkają się na Stadionie Narodowym w finale rozgrywek o Puchar Polski. Jak przed rokiem. Wtedy zwyciężyła Legia. Kilka dni później Lech wziął rewanż przy Łazienkowskiej, pozbawiając warszawian szans na tytuł. Teraz Legia ma szanse na dublet.

Zwycięstwo Lechii w Lubinie jest niespodzianką. Zagłębie grało dotychczas lepiej niż spodziewali się jego kibice. Tyle, że w tym zespole nie ma prawie w ogóle dobrych pomocników. Widać to było zwłaszcza w starciu z drużyną, która ma ich pięciu (m.in. Sebastiana Milę, Milosa Krasica i Sławomira Peszkę). Mecz był jednym z ważnych testów dla Filipa Starzyńskiego. Zdał na słabą trójkę. Adam Nawałka ogląda mecze (w piątek był na Łazienkowskiej) i wciąż szuka kandydatów do kadry. 

Przydałby mu się taki zawodnik jak Lucjan Brychczy, który grał w ekstraklasie do 38. roku życia, bo był brylantem technicznym, wszystko widział, podawał i strzelał jak Brazylijczyk urodzony w Argentynie. A jeszcze do tego rządził na boisku niewiele mówiąc. W czwartek Legia nadała jego imię trybunie przy Kanale Piaseczyńskim. Przed meczem „Kici” wyszedł na środek boiska, odebrał należne hołdy od piłkarzy obydwu drużyn, wszyscy kibice wstali z miejsc. Stanisław Czerczesow miał na konferencji pod dresem T-shirt z wizerunkiem Brychczego. 

Reklama
Reklama

Tak powinno być. Szanujmy legendy dopóki żyją i mogą jeszcze mieć z tego przyjemność. Lucjan Brychczy jest Ślązakiem, który w roku 1954 przyjechał bez entuzjazmu do wojskowej Legii i od tamtej pory nie opuszcza stolicy. Jest słoikiem, bez takich słoików nie byłoby Warszawy.

Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Sport
Warszawa biegnie po rekord. W niedzielę odbędzie się 47. Nationale Nederlanden Maraton Warszawski
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Sport
Znajdą się pieniądze na modernizację Polonii? Los inwestycji w rękach radnych
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama