– Kiedy wysiadłem z autobusu i szedłem na basen, myślałem, że się rozpłaczę. Ostatnia rozgrzewka, ostatnie zakładanie kostiumu, ostatnia prezentacja przed startem – opowiadał Phelps po wygraniu w sobotę sztafety 4 x 100 m st. zmiennym. 31-letni Amerykanin zapowiedział, że tym razem z igrzyskami żegna się na dobre: – Byłem w stanie dokonać wszystkiego, co sobie zaplanowałem, i po 24 latach cieszę się z tego, jak to się skończyło.
Phelps, nazywany Pociskiem z Baltimore lub Latającą Rybą, z olimpijskiej sceny schodzi jako 23-krotny mistrz. Wyśrubował rekord, który zdaniem jego trenera Boba Bowmana może zostać niepobity nawet przez następnych dziesięć pokoleń. Do ośmiu medali z Aten i Pekinu oraz sześciu z Londynu dołożył kolejne sześć w Rio. W Brazylii przegrał tylko na 100 m motylkiem, złoto niespodziewanie zabrał mu młodszy o dziesięć lat Joseph Schooling, trenowany przez byłego szkoleniowca amerykańskich olimpijczyków, Eddiego Reese'a.