Marta Walczykiewicz: To nagroda dla mnie i dla taty

Rozmowa z Martą Walczykiewicz: Srebrna medalistka w kajakowym sprincie specjalnie dla „Rzeczpospolitej".

Aktualizacja: 17.08.2016 07:22 Publikacja: 16.08.2016 19:48

Marta Walczykiewicz

Marta Walczykiewicz

Foto: AFP

Rzeczpospolita: Jaka jest historia pani różowego kajaka?

Marta Walczykiewicz: Śmieję się, że jestem jak stary człowiek – gdy coś jest dobre, to już nie zmieniam. Jest to łódka zrobiona na igrzyska w Londynie. Z powodu drobnych niedociągnięć z lakierem podjęliśmy z tatą decyzję, że na niej nie płyniemy. Producent zrobił nową. Igrzyska w Londynie były nieudane, tamtej łódki już nie mam. Tę odstawioną w kąt doprowadziliśmy do lepszego stanu, poprawiliśmy lakier i zaczęły się medale mistrzostw świata.

A mocny kolor różu?

To mój ulubiony kolor. Dodałam gwiazdki, bo też je lubię. Teraz to po prostu mój szczęśliwy kajak. Wszyscy pytali, czy na Rio go zmienię, odpowiadałam, że nie, choć są nowsze modele. Wolę ten.

I dopłynie nim pani do Tokio?

Nie wiem, zobaczymy, czy zdrowie pozwoli.

Czy te wypielęgnowane kolorowe paznokcie to też dobra tradycja?

To nie tipsy, to naturalne paznokcie. Maluje mi je moja kosmetyczka.

Sprawdza się taki szyk w kajaku?

To, że się uprawia trudny sport, nie przesądza, że nie można być kobietą. To, że wyciskamy po 100 kilo na sztangach czy szybko biegamy, niczego nie zmienia. Owszem, mamy duże mięśnie, ale to o niczym nie świadczy. Nie można o siebie nie dbać. Jesteśmy sportowcami, ale przede wszystkim jesteśmy kobietami. Staramy się, jeśli można, to eksponować i pokazywać.

Pierwszy raz nie jestem zawiedziona, że przegrałam z Lisą Carrington

Nie denerwuje panią, że o kajakarstwie przypominamy sobie raz na cztery lata?

Denerwuje, ale na razie nie mam na to większego wpływu. Są bardziej popularne dyscypliny, choć to my przywozimy medale mistrzostw świata, Europy i igrzysk. Dużo od was zależy, od środowiska medialnego. Mam nadzieję, że za sprawą takich osób jak ja i nasza brązowa dwójka zacznie się to zmieniać. Znajdzie się może jakiś większy sponsor, taki, jakiego mają lekkoatleci lub siatkarze, będzie nas promował i ludzie zaczną to zauważać. Kajakarstwo jest tego warte, to piękny sport.

Jaka jest największa zaleta kajakarstwa?

To, że każdy może trenować – wsiąść w kajak turystyczny i wszędzie popłynąć. Las, słońce, woda, nie ma piękniejszej dyscypliny.

Ile zwierząt ma pani w domu?

Trzy koty i psa, którym się opiekuję na przystani. Pomagam też schronisku w Kaliszu, dowożę zwierzaki. Mam miękkie serce. Nie tylko zwierzętom, ale też ludziom pomagam.

Wierzy pani, że ta dobroć jakoś wraca?

To była pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy po przyjeździe do Rio: skoro maskotką tych igrzysk jest kot, mój ulubiony zwierzak, to musi być dobrze.

Dobrze zapamiętała pani finał?

Niewiele pamiętam. Miałam tylko jeden cel, płynąć przed koleżankami z torów obok. Pod koniec dojrzałam, że Lisa zaczyna prowadzić, a ja jestem wciąż druga. Wiedziałam, że nie mogę się oglądać, muszę wrzucić choć pół biegu więcej. Nie cieszyłam się do chwili, gdy zobaczyłam polską flagę przy drugim miejscu.

To srebro jest jak złoto?

Tak to odbieram. Media próbują mi przypominać o niepowodzeniu w Londynie, a ja już go nie pamiętam. Ten medal ma dla mnie ogromną wartość. Pierwszy raz nie jestem zawiedziona, że przegrałam z Lisą Carrington. To ukoronowanie prawie 20 lat, jakie spędziłam w kajakach. W tym roku mam okrągłą rocznicę chwili, gdy tata wsadził mnie do kajaka. To nagroda dla mnie i dla niego.

Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Sport
Manchester City kontra Real Madryt. Jeden procent nadziei
Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Materiał Promocyjny
Raportowanie zrównoważonego rozwoju - CSRD/ESRS w praktyce