[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/fafara/2009/12/16/promile-na-wietrze/]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]
Budzą co najwyżej uśmiech politowania. Proszę bowiem zauważyć, że obaj mistrzowie zdobyli się na odwagę dopiero po przejściu na emeryturę, gdy byli już syci i mieli pewność, że nic im ta szczerość nie zaszkodzi. Wprawdzie kolega po fachu Agassiego, Rosjanin Marat Safin, zgłosił propozycję, by Amerykanin zrzekł się tytułów oraz oddał pieniądze zarobione w okresie błędów i wypaczeń, ale nikt tego nie potraktował poważnie. Także z uwagi na osobę wnioskodawcy, który sam często korzystał z życiowych uciech w sposób co najmniej nieumiarkowany.
W przypadku Ahonena (w książce pod tytułem „Królewski orzeł” przyznał się do skakania po pijanemu) sprawa nabrała dość zabawnego wymiaru. Fin bowiem już po ukazaniu się autobiografii wrócił do sportu. No i teraz, gdy widzę go na rozbiegu, a na ekranie pojawiają się różne informacje, zastanawiam się, czy szybkość wiatru przewyższa liczbę promili.
Ciekawe, że we wszystkich blogach, których jest w Internecie zatrzęsienie, sportowcy udają świętoszków, co to tylko trenują i startują, wcześnie chodzą spać i piją kieliszek szampana raz w roku. Wszyscy są grzeczni ponad miarę i dopiero po latach okazuje się, jak było naprawdę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby mistrzowie, zdobywając się na szczerość, dokonywali jednocześnie oceny swojego postępowania. Upiekliby dwie pieczenie przy jednym ogniu. Sensacyjną informację, która podnosi sprzedaż autobiografii, oraz moralizatorski przekaz dla młodych miłośników sportu.
Jeden z najbardziej utalentowanych polskich piłkarzy ostatniego dwudziestolecia Wojciech Kowalczyk na takie rozwiązanie w swoich wspomnieniach się nie zdobył. Wręcz przeciwnie – dał do zrozumienia czytelnikom, że picie nie przeszkadza specjalnie w grze w piłkę. Powtarza zresztą od czasu do czasu tę myśl, gdy jako ekspert udziela wywiadów przy okazji jakiegoś spektakularnego występu bankietowego obecnych reprezentantów Polski.