33-letni Adamek (39 zwycięstw, 1 porażka) próbował już sił z pięściarzem wagi ciężkiej – rzecz działa się pod koniec października 2009 roku w Łodzi. Spektakl nazwano „polską walką stulecia”, bo przeciwnikiem „Górala” z Gilowic był sam Andrzej Gołota – kiedyś znany w świecie boksu pretendent do mistrzostwa, dziś – 42-letni ringowy weteran. Medialny szum wokół tego pojedynku wielokrotnie przewyższał jego sportową wartość, ale w łódzkiej hali i przed telewizorami frekwencja była znakomita. Panowie bili się na poważnie. Przez nokaut w piątej rundzie wygrał ten młodszy.
Teraz Tomasza Adamka czeka prawdziwy sprawdzian. 29-letni Jason Estrada ma za sobą niezłą karierę amatorską (trzykrotny mistrz USA, złoty medalista Igrzysk Panamerykańskich, uczestnik igrzysk olimpijskich 2004 r.) i choć po przejściu na zawodowstwo statusu gwiazdy się nie dorobił, to wstydzić się nie ma czego.
Z 18 stoczonych walk przegrał tylko dwie – tę drugą w kwietniu ubiegłego roku z Rosjaninem Aleksandrem Powietkinem, uważanym przez niektórych fachowców za potencjalnie najgroźniejszego rywala dla rządzących w ciężkiej wadze ukraińskich braci Władymira i Witalija Kliczków.
Estrada przegrał z Powietkinem na punkty, zresztą jako amator i później zawodowiec przez nokaut nie przegrał z nikim. Nie omieszkał poinformować o tym Adamka podczas ich pierwszej wspólnej konferencji prasowej. Chwalił się przy okazji swoją niezwykłą jak na boksera najcięższej wagi szybkością i ostrzegł Polaka przed konsekwencjami starcia z nim. Przemówienie Estrady Tomaszem Adamkiem specjalnie nie wstrząsnęło.
To po sobotniej walce w Newark w stanie New Jersey okaże się, jak daleko sięgają możliwości Adamka w najbardziej prestiżowej, przynoszącej najwięcej pieniędzy i splendoru kategorii. Jego trener Andrzej Gmitruk nie ma wątpliwości. – Tomek jest równie szybki jak w wadze junior ciężkiej, choć waży już 100 kg.