Dzień prawdy

Dzisiejszy sprint odpowie na pytanie, jak mocna na tych igrzyskach jest Justyna Kowalczyk

Publikacja: 17.02.2010 01:38

Dzień prawdy

Foto: ROL

Opinie na temat jej sprinterskich możliwości są podzielone, ale fakty nie kłamią. Kiedy wyścig rozgrywany jest stylem klasycznym, rywalki najczęściej oglądają plecy Polki. Tak było w tym sezonie w Kuusamo, gdzie pokonała Słowenkę Petrę Majdić i ostatnio w Canmore, gdzie znokautowała konkurencję. Drugą na mecie Idę Ingemarsdotter wyprzedziła o 7,6 sekundy. W tak krótkim wyścigu to przepaść.

Dobrze pobiegła też w Rogli – uległa tylko Norweżce Marit Bjoergen, i w Oberhofie – przegrała jedynie z Majdić, swoją najgroźniejszą rywalką na tym dystansie. W Otepaa prawdopodobnie też walczyłaby o zwycięstwo, gdyby nie pech w półfinale, kiedy to jedna z rywalek wjechała jej na nartę i pomimo szaleńczego pościgu Kowalczyk nie zdołała już zakwalifikować się do decydującej rozgrywki.

Krótki rzut oka na klasyfikację Pucharu Świata w sprincie nie pozostawia wątpliwości, kto będzie rozdawał karty w dzisiejszym biegu. Liderką jest Majdić, która zgromadziła 446 punktów, tuż za nią jest Kowalczyk mająca ich zaledwie o siedem mniej. A przecież nie wszystkie sprinty były rozgrywane techniką klasyczną. Styl dowolny lub jak kto woli łyżwowy odpowiada Polce znacznie mniej.

Szymon Krasicki, który komentuje biegi narciarskie dla TVP, twierdzi, że trasa sprintu w Whistler będzie odpowiadać Justynie. Nie jest może tak ciężka jak tam, gdzie w tym sezonie wygrywała, ale na tyle trudna, by mogła pokazać swoje możliwości. I minimalnie zmieniona w stosunku do oryginału. Jest teraz nieco dłuższy podbieg i nie tak ostre jak wcześniej zakręty. Jeśli jeszcze pogoda nie spłata figla, to Polka powinna walczyć o podium.

Kowalczyk i jej trener unikają jednak jak ognia takich deklaracji. Liderka Pucharu Świata powtarza, że biegi narciarskie, a szczególnie sprint to loteria. Wystarczy gorsze samopoczucie, źle posmarowane narty, nagła zmiana pogody i medal ucieka.

Nart mistrzyni świata przywiozła do Vancouver 70 par. Serwismeni na czele z estońskim specjalistą Are Metsem skrupulatnie wybierają te, które najbardziej pasują do jej sylwetki i stylu biegania. Mets mający do pomocy między innymi swojego rodaka Peepa Koidu jest w tej branży uznanym fachowcem. Jak mało kto zna się na stylu klasycznym. Wiele lat pracował z wielkimi sukcesami z estońskim królem nart Andrusem Verpaalu, dwukrotnym mistrzem olimpijskim i mistrzem świata.

Justyna Kowalczyk mu ufa, tak samo jak wierzy w każde słowo Wierietielnego. Czasami coś odpowie, bo jest – jak sama mówi – twardą babą spod Turbacza, bywa że krzyknie na tych, którzy pracują na jej sławę, ale doskonale wie, że tak jak ona zna się na bieganiu, tak ci, którzy pracują w jej sztabie, znają się na przygotowaniu nart.

Pierwszy start w Whistler nie wypadł imponująco, w biegu na 10 km łyżwą rozegranym w poniedziałek Kowalczyk zajęła piąte miejsce, choć podium w pewnym momencie wydawało się pewne.

W sprincie kandydatek do medali jest więcej, bo to loteryjna konkurencja niewybaczająca najmniejszego błędu. Ale i tak wszystkie oczy będą zwrócone na Majdić i Polkę. Słowenka nieco wyższa, krzykliwa potrafi nie tylko zrobić dużo szumu, ale i pędzić po trasie tak, że mało kto może ją dogonić.

Zrezygnowała z biegu na 10 km tylko po to, by zachować siły na ten dzisiejszy. Jest pewna swego, ale docenia klasę Kowalczyk. Mówi otwarcie, że zapewne z nią będzie walczyć o zwycięstwo, choć Bjoergen na pewno myśli podobnie. Norweżka była trzecia w poniedziałek, choć nie czuła się najlepiej. Ciekawe, co naprawdę potrafi Finka Aino Kaisa Saarinen, która na 10 km była dopiero 15. Groźne będą Włoszki, szczególnie Arianna Follis, sprinty potrafią też biegać znakomicie tu dysponowana Szwedka Charlotte Kalla i Rosjanka Iriina Chazowa.

Po kwalifikacjach poznamy moc faworytek, a medalistki dopiero po finale, który poprzedzą biegi ćwierćfinałowe i półfinały. Brak Polki na podium byłby tym razem przykrą niespodzianką.

[i]-Janusz Pindera z Vancouver[/i]

Opinie na temat jej sprinterskich możliwości są podzielone, ale fakty nie kłamią. Kiedy wyścig rozgrywany jest stylem klasycznym, rywalki najczęściej oglądają plecy Polki. Tak było w tym sezonie w Kuusamo, gdzie pokonała Słowenkę Petrę Majdić i ostatnio w Canmore, gdzie znokautowała konkurencję. Drugą na mecie Idę Ingemarsdotter wyprzedziła o 7,6 sekundy. W tak krótkim wyścigu to przepaść.

Dobrze pobiegła też w Rogli – uległa tylko Norweżce Marit Bjoergen, i w Oberhofie – przegrała jedynie z Majdić, swoją najgroźniejszą rywalką na tym dystansie. W Otepaa prawdopodobnie też walczyłaby o zwycięstwo, gdyby nie pech w półfinale, kiedy to jedna z rywalek wjechała jej na nartę i pomimo szaleńczego pościgu Kowalczyk nie zdołała już zakwalifikować się do decydującej rozgrywki.

Pozostało 80% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?