Reklama
Rozwiń

Ostrożność ukarana, Vonn tylko trzecia

Wreszcie jest złoty medal dla Austrii. Supergigant wygrała w sobotę Andrea Fischbacher

Publikacja: 21.02.2010 21:53

Andrea Fischbacher

Andrea Fischbacher

Foto: AFP

Kiedy Lindsey Vonn przejechała linię mety i zobaczyła, że ma czas lepszy od Marii Riesch i to przy jej nazwisku stoi jedynka, pokazała do kamer jeden ze swych firmowych uśmiechów, stanęła pod planszą dla liderów i wydawała się spokojna o medal.

Startowała jako 17., w budce startowej nie zostało już wiele szybkich rywalek, ale kto widział jej przejazd, zauważył, że po energicznym starcie i odważnym przejechaniu pierwszej części trasy (stopery to potwierdzały) w drugiej fazie supergiganta stała się znacznie bardziej ostrożna.

– To do mnie niepodobne. Pozwoliłam sobie na zdjęcie nogi z gazu. Myślałam, że wystarczy, a w igrzyskach należy przekraczać swoje strefy komfortu; ja tego nie zrobiłam – wyjaśniła dziennikarzom brak blasku złota na szyi.

Julia Mancuso, która jechała pierwsza i patrzyła na przejazd koleżanki z dołu, potwierdziła tę opinię. – Lindsey nie pojechała dobrze. Myślę, że widziała ten trochę konserwatywny przejazd Riesch i uznała, że wystarczy się postarać niewiele więcej, by wygrać. Poczułam od razu, że powinna była bardziej się przyłożyć.

Za chwilę się okazało, że bardziej przyłożyły się dwie alpejki. Najpierw przejazd życia miała Fischbacher, nr 19. Straciła brązowy medal w zjeździe o 0,03 s, trochę się odgrażała, że weźmie rewanż, ale do soboty mało kto jej słuchał, bo dwa zwycięstwa i osiem miejsc na podium w Pucharze Świata to za mało, by straszyć najlepsze. Cztery lata temu w Turynie Fischbacher była obecna, ale wtedy dopiero uczyła się startów w wielkich zawodach.

Od pierwszych metrów supergiganta była szybsza od Vonn. Oczywiście ryzykowała, raz czy dwa zbliżyła się do cienkiej granicy między jazdą szybką i szaloną, ale miała szczęście, nawet gdy na jednej narcie ledwo wylądowała po skoku. Przewaga 0,74 s nad Amerykanką była duża.

Vonn musiała za chwilę przeżyć jeszcze jeden skok emocji. Słowenka Tina Maze, świetna specjalistka od slalomu giganta, poczuła wenę także w jeździe po stromiźnie w długich szybkich skrętach. Im bliżej mety, tym szybciej. Ona srebro przyjęła jak złoto. Słowenia ma ładne alpejskie tradycje, ale o podium na igrzyskach było trudno. Poprzedniczką Maze była Alenka Dovzan, która zdobyła medal w kombinacji dawno temu w Lillehammer (1994).

Im bliżej slalomów, tym mniejsze są szanse na to, że Lindsey Vonn zostanie pierwszą damą igrzysk. Wszystkie piękne opowieści o jej odwadze, gracji i walce z cierpieniem, jakie napisano po zjeździe, trochę przyblakły wobec wydarzeń w supergigancie. Doszło do tego, że nawet Thomas Vonn, mąż i trener alpejki, musiał się publicznie tłumaczyć przed dziennikarzami z tego, że nie kazał żonie jechać na 90 procent mocy.

Kiedy Lindsey Vonn przejechała linię mety i zobaczyła, że ma czas lepszy od Marii Riesch i to przy jej nazwisku stoi jedynka, pokazała do kamer jeden ze swych firmowych uśmiechów, stanęła pod planszą dla liderów i wydawała się spokojna o medal.

Startowała jako 17., w budce startowej nie zostało już wiele szybkich rywalek, ale kto widział jej przejazd, zauważył, że po energicznym starcie i odważnym przejechaniu pierwszej części trasy (stopery to potwierdzały) w drugiej fazie supergiganta stała się znacznie bardziej ostrożna.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku