Tamto GP było próbą lojalności dla kibiców F1. Jak wytrwać przed telewizorem, gdy wyścig rozstrzyga się już podczas sobotnich kwalifikacji i pierwszego okrążenia, gdy na torze nic się nie dzieje, a do liczenia zmian w czołówce wystarczają palce jednej ręki.
Już słychać głosy, że nowe przepisy, zwłaszcza zakaz tankowania, zabiły emocje. Bolidy są ociężałe, a wyścig ciekawy jak spacer słoni. Kibice czekali raczej na starcie szerszeni. W poprzednich latach bezpośredniej rywalizacji na torze też nie było dużo. Ale dzięki różnym strategiom tankowań przynajmniej coś się działo i niedziela nie oznaczała smutnej procesji.
– Pole position zdobywa kierowca w najszybszym samochodzie i w wyścigu teoretycznie nikt nie powinien go wyprzedzić – trzeźwo zauważył lider mistrzostw świata Fernando Alonso, który zwycięstwo w Bahrajnie zawdzięcza tylko defektowi prowadzącego przez pół wyścigu Sebastiana Vettela.
Kierowcy nie spieszą się z proponowaniem zmian tak bardzo jak niektórzy eksperci (wzywający do wprowadzenia np. obowiązkowego drugiego zjazdu na zmianę opon). – Musimy poczekać – mówi Alonso. – Michael Schumacher zdobył kiedyś pięć mistrzowskich tytułów z rzędu. Było nudno? Może tak, może nie. Taka jest F1. Jeśli ludzie potrzebują więcej akcji, to może powinni się zastanowić, czy wybrali właściwy sport.
– Powiedzcie mi, kiedy w Formule 1 było więcej wyprzedzania? – wtóruje rywalowi Schumacher. – Nie zrobimy z samochodów motocykli.