Formuła 1: procesja słoni dotarła do Melbourne

W pierwszym Grand Prix sezonu, w Bahrajnie, nuda ścigała się z kunktatorstwem. W niedzielę powinno być ciekawiej

Publikacja: 25.03.2010 20:23

Formuła 1: procesja słoni dotarła do Melbourne

Foto: AFP

Tamto GP było próbą lojalności dla kibiców F1. Jak wytrwać przed telewizorem, gdy wyścig rozstrzyga się już podczas sobotnich kwalifikacji i pierwszego okrążenia, gdy na torze nic się nie dzieje, a do liczenia zmian w czołówce wystarczają palce jednej ręki.

Już słychać głosy, że nowe przepisy, zwłaszcza zakaz tankowania, zabiły emocje. Bolidy są ociężałe, a wyścig ciekawy jak spacer słoni. Kibice czekali raczej na starcie szerszeni. W poprzednich latach bezpośredniej rywalizacji na torze też nie było dużo. Ale dzięki różnym strategiom tankowań przynajmniej coś się działo i niedziela nie oznaczała smutnej procesji.

– Pole position zdobywa kierowca w najszybszym samochodzie i w wyścigu teoretycznie nikt nie powinien go wyprzedzić – trzeźwo zauważył lider mistrzostw świata Fernando Alonso, który zwycięstwo w Bahrajnie zawdzięcza tylko defektowi prowadzącego przez pół wyścigu Sebastiana Vettela.

Kierowcy nie spieszą się z proponowaniem zmian tak bardzo jak niektórzy eksperci (wzywający do wprowadzenia np. obowiązkowego drugiego zjazdu na zmianę opon). – Musimy poczekać – mówi Alonso. – Michael Schumacher zdobył kiedyś pięć mistrzowskich tytułów z rzędu. Było nudno? Może tak, może nie. Taka jest F1. Jeśli ludzie potrzebują więcej akcji, to może powinni się zastanowić, czy wybrali właściwy sport.

– Powiedzcie mi, kiedy w Formule 1 było więcej wyprzedzania? – wtóruje rywalowi Schumacher. – Nie zrobimy z samochodów motocykli.

Stary mistrz ma rację: konstrukcja współczesnych samochodów F1 uniemożliwia bliską jazdę za rywalem i utrudnia wyprzedzanie. Przywrócenie tankowania na pewno ożywiłoby rywalizację. Maraton z pełnym bakiem z założenia oznacza nudę, bo kierowcy muszą dbać o opony i oszczędzać paliwo. Ale warto poczekać. Premiera w Bahrajnie była pierwszą okazją do zebrania danych i sprawdzenia, jak działają nowe przepisy. Logiczne, że w takich warunkach nikt nie ryzykował.

W niedzielę kierowcy pomkną po trudnym ulicznym torze wokół jeziora w parku Alberta. Blisko stojące bariery i mało przyczepna nawierzchnia nie wybaczają błędów. Może być ciekawiej niż dwa tygodnie temu. W ostatnim sezonie miękkie opony nie wytrzymywały dużych obciążeń, a w końcówce wyścigu kierowcom przeszkadzało wiszące nisko nad horyzontem słońce. – Nie jest miło jechać samochodem F1, kiedy nic się nie widzi. W zeszłym roku ostatni zakręt pokonywaliśmy na ślepo – mówi Robert Kubica.

Polak jest w dobrym nastroju. Melbourne to jeden z jego ulubionych torów, bolid Renault powinien się sprawdzić na ulicznej pętli. Po pechowym początku sezonu Kubica zajął 11. miejsce po kolizji z Adrianem Sutilem na starcie – jest szansa na pierwsze punkty. Oby w ciekawych okolicznościach.

Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej