Na razie pięści w ruch puszczają aktorzy drugoplanowi, Artur Szpilka i Krzysztof Zimnoch, którzy na konferencji promującej Polsat Boxing Night II w warszawskiej restauracji Champions zafundowali zgromadzonym dziennikarzom emocjonującą bójkę. W scenariuszu podobno jej nie było. Gołota i Saleta w tym czasie udzielali wywiadów. W Ergo Arenie w Gdańsku starcie Szpilki z Zimnochem będzie poprzedzać walkę wieczoru.
Za stołem konferencyjnym pierwszy usiadł Saleta. On też pierwszy wyciągnął rękę do Gołoty, a pytany, dlaczego panowie się nie lubią i skąd powód wzajemnej niechęci, odpowiedział: – Trudno o przyjaźń, gdy nie sposób nawet mówić o znajomości.
Gołota dowodził, że walka bokserska sama w sobie kłóci się z przyjaźnią. – Jeśli kogoś lubisz, to nie bijesz go po twarzy. Wychodzi więc na to, że go nie lubię.
Saleta teraz waży 115 kg, ale pod koniec lutego jego waga spadnie o 7–8 kg. Gołota pytany o to samo zrobił unik. – Mam kłopoty z wagą, po prostu nie mogę jej znaleźć – żartował. – A tak na poważnie chcę ważyć nie więcej niż 110 kg. Myślę, że pod okiem Andrzeja Gmitruka jest to możliwe. Nie wiem, jak będzie przebiegał nasz pojedynek, Saleta jest silny, przystojny, więc się będzie starał. Mogę tylko zapewnić, że ja też zrobię wszystko, by wygrać.
Saleta był bardziej rozmowny, ale to nie jest niespodzianka. – Andrzej ma mocniejszy cios, szczególnie prawy prosty, jest odporniejszy na uderzenia. Jednak nikt nie jest w stanie przewidzieć, w jakiej będziemy formie, ile zostało z tego, co w nas najlepsze.