Na lotnisku w Grazu już na godzinę przed przylotem czarterowego samolotu z reprezentantami Polski panowało poruszenie. Kilkudziesięciu dziennikarzy z całej Europy szukało wyjścia, w którym mieli się pojawić piłkarze. Fotoreporterzy wchodzili na płoty odgradzające pas startowy od ulicy.
Autokar w biało-czerwonych barwach z napisem „Bo liczy się sport i dobra zabawa” podjechał jednak bezpośrednio pod samolot, tak by zawodnicy mogli się przemknąć przez nikogo niezaczepiani. Podobnie było w Bad Waltersdorf, gdzie dojechali w asyście policji. Kiedy autokar wjechał na teren hotelu Der Steirerhof, zamknęły się bramy.
60 tysięcy metrów kwadratowych, które zajmuje ośrodek, będzie przez dzień i noc pod okiem ochroniarzy i policji. W spokojnej miejscowości znanej dotąd głównie emerytom z gorących źródeł tylu mundurowych nie było podobno jeszcze nigdy.
W odróżnieniu od Barsinghausen, gdzie Polacy mieli swoją bazę podczas mistrzostw świata w 2006 roku, w Austrii na reprezentację nie czekali kibice. W Bad Waltersdorf powitały ich tylko flagi na latarniach i ulewny deszcz, który nie przestaje padać po upalnym weekendzie.
Najazdu polskich fanów nikt się tutaj nie spodziewa, organizatorzy bardzo obawiają się za to polskich chuliganów podczas meczów w Klagenfurcie. Lokalne media piszą o tym, że rozgrywanie tam meczów przez Polaków, Niemców i Chorwatów to niekorzystny zbieg okoliczności. Kibice tych drużyn mają blisko, a ich zachowanie, po tym jak nie zakwalifikowała się Anglia, budzi największy strach.