Największe zaskoczenie
– Hindus w stroju ludowym kupujący w przeddzień finału w wiedeńskiej Fanzonie koszulkę reprezentacji Polski.
Placido Domingo
– śpiewał w pałacu Schőnbrunn w piątek przed finałem, razem z rosyjską sopranistką Anną Netrebko i meksykańskim tenorem Rolando Villazonem. Występ zastąpił słynne kiedyś “Koncerty trzech tenorów” towarzyszące mundialom. Domingo jest wykonawcą hymnu Realu – “Hala Madrid”, puszczanym z płyty przed meczami na Santiago Bernabeu.
W niedzielę śpiewak oglądał mecz na stadionie. Siedział blisko Harrisona Forda.
Plaża
– Austria nie ma dostępu do morza, ale piasek nad wodą jest nawet w Wiedniu. Przystanek Schwedenplatz, centrum miasta, nad kanałem dochodzącym do Dunaju. Po remisie z gospodarzami turnieju barmanka rodem z Ugandy zaśpiewała nam “Życie cudem jest”. Nauczyła się w Lidzbarku Warmińskim, który jest jedynym polskim miastem, jakie zna.
Podolski Lukas
– twarz rundy grupowej. Trzy bramki, wzruszające zachowanie po strzeleniu goli Polakom, miejsce w najlepszej drużynie turnieju, wybranej przez UEFA. Grupa Szwedów po przegranym meczu z Hiszpanią w Innsbrucku znalazła taki sposób na odreagowanie frustracji: upatrzyli sobie grupę austriackich kibiców i szli za nimi, krzycząc “Lukas Podolski”. Następnego dnia Austria grała z Niemcami.
Przyjemniaczki
– Michael Ballack i Jens Lehmann. Ballacka trzeba podziwiać, można szanować, ale lubić go trudno. Na boisku kłóci się, fauluje, a potem wymusza na sędziach korzystne dla siebie decyzje. W finale, kiedy Fernando Torres zwijał się z bólu po faulu Pera Mertesackera, Ballack zabronił kolegom przerywać grę. Nie posłuchał go Bastian Schweinsteiger. Po meczu z Polską, kiedy Ballack i Lehmann przechodzili przez specjalną strefę, gdzie dziennikarze mogli z nim porozmawiać, obydwaj polskiej prasie nie tylko stanowczo odmówili, ale zrobili to z pruskim wdziękiem. Nie tylko nas tak potraktowali.
– Niech pan tego nie bierze do siebie, ale nie zwykłem dyskutować o bramkarskiej technice z ludźmi takimi jak pan – odpowiedział Lehmann angielskiemu dziennikarzowi na pytanie, dlaczego łapanie piłki sprawia mu czasami takie problemy.
Ramos Sergio
– z każdym kolejnym meczem turnieju grał lepiej. Najbardziej niesforne dziecko Luisa Aragonesa – tylko podczas rundy grupowej spóźnił się na zbiórkę drużyny trzy razy – największy milczek w drużynie, gdy trzeba porozmawiać z dziennikarzami. Przed każdym meczem patrzył w niebo podczas hymnu, po finale zrobił to samo, a potem pokazał koszulkę, którą nosił pod reprezentacyjnym strojem. Było na niej zdjęcie Antonio Puerty – piłkarza FC Sevilla, który zmarł dziesięć miesięcy temu po zasłabnięciu na boisku – i napis “Na zawsze z nami”. Puerta rozegrał w reprezentacji Luisa Aragonesa jeden mecz. Był przyjacielem Ramosa, wychowali się w tej samej dzielnicy Sewilli.
Ronaldo Cristiano
– ogłoszony największą gwiazdą na długo przed turniejem, pożegnany w ćwierćfinale. Przegrał jako piłkarz, wygrał jako człowiek. Wszyscy mogli się przekonać, że to zupełnie zwyczajny chłopak, uprzejmy i mówiący do rzeczy. Gdy Portugalczycy wchodzili na stadion w Bazylei przed ćwierćfinałem z Niemcami, on jako jedyny się ukłonił – na wszelki wypadek, gdyby w korytarzu były jakieś kobiety. Po meczu zamiast o rozczarowaniu porażką musiał opowiadać o transferze do Realu Madryt, bo to bardziej interesowało dziennikarzy. Ciekawe, jak daleko zaszliby Portugalczycy, gdyby najważniejszą osobą w ich kwaterze w Neuchatel był Luiz Felipe Scolari, a nie król menedżerów Jorge Mendes. Najważniejsi klienci: Cristiano Ronaldo, Deco, Jose Mourinho, Scolari. Trzeba coś jeszcze dodawać?
Sędziowie
– dowód na istnienie sieci powiązań pozwalających zostać arbitrami międzynarodowymi nawet takim, którzy nie są najlepsi w swoich krajach. Sędziowie techniczni to osobny gatunek. Mają być tylko pomocnikami, ale parcie na sławę często bierze górę. Słoweniec Damir Skomina wpisał się do historii turnieju, doprowadzając do wyrzucenia na trybuny Joachima Löwa i Josefa Hickersbergera. Poczuł się dotknięty prośbą starszego trenera do młodszego: “Czy mógłbyś powiedzieć temu jajogłowemu, żeby pozwolił nam pracować?”. Swoje starcia z sędziami technicznymi mieli m.in. Guus Hiddink, Fatih Terim, Luiz Felipe Scolari. Jak powiedział Otto Rehhagel: – Niedługo będziemy się cieszyć, jak nas w ogóle wpuszczą nas stadion, choćby w szklanych klatkach.
Shaggy
– jego piosenka “Feel the Rush” będzie się kojarzyć z mistrzostwami tak jak piękna gra Hiszpanów. Ludzie odpowiedzialni za dobór muzyki na turniej powinni dostać premię. Były trzy oficjalne utwory i wszystkie dobre. “Seven Nation Army” zespołu White Stripes przeszło z głośników na trybuny i już nigdy z nich nie zejdzie.
Stadiony
– poprzednie Euro w Portugalii zorganizowano na dziesięciu nowych obiektach, w Austrii i Szwajcarii tylko modernizowano istniejące. W Innsbrucku i Klagenfurcie większość trybun zbudowana została z rusztowań, już zresztą rozebranych. W Wiedniu widownię od boiska dzielił taki dystans, że do łask wróciły teatralne lornetki.
Sznycel wiedeński
– kawałek smażonej wieprzowiny, większy od talerza, na którym go położono. Od kiedy Polacy już za granicą nie głodują – za duży, żeby go zjeść w całości. Zwłaszcza kiedy podawany jest w towarzystwie zimnej sałatki z tłuczonych kartofli.
Transport
– pociągiem z Wiednia do Innsbrucku: pięć przesiadek, osiem godzin podróży. Z Wiednia do Bazylei: sześć przesiadek, jedenaście godzin. Na tych, którzy jeździli samochodami, czekały 17-kilometrowe tunele z ograniczeniem prędkości do 80 km/h i radary, które nawet nie błyskają, tylko robią zdjęcia z tyłu.
Turcy
– wcześniej gwarantowali tylko bijatyki na boisku, teraz rozkochali w sobie kibiców. Grali radośnie, walecznie i z taką wiarą, że żaden z trenerów nie potrafił logicznie uzasadnić, w jaki sposób doszli do półfinału.
Webb Howard
– sierżant angielskiej policji z Sheffield. Bardzo ważna postać w historii polskiego futbolu. Gdyby nie on, nie mielibyśmy czym tłumaczyć remisu z Austrią. Podobno Łeba zwróciła się do niego z prośbą o pomoc w promocji miasta.
Wyspy Owcze
– najczęściej powtarzająca się nazwa reprezentacji nieobecnej w finałach. Używana zawsze razem z nazwiskiem trenera Josefa Hickersbergera, na pamiątkę porażki jego i reprezentacji Austrii w roku 1991. Od tamtej pory austriaccy piłkarze nie zrobili nic, o czym mówiłby świat, więc przypominają Wyspy Owcze w ramach samobiczowania.
Zakończenie
– nie zagrają już więcej w reprezentacyjnej koszulce m.in. Lilian Thuram (po kłopotach z sercem również gra w PSG jest mało prawdopodobna), Claude Makelele, Tomas Galasek, Jan Koller, Niko Kovac, Edwin van der Sar, Fredrik Ljungberg, Rustu Recber, Antonis Nikopolidis. Zastanawiają się nad zakończeniem kariery w kadrze Patrick Vieira, Gregory Coupet, Alessandro del Piero, Marco Materazzi. Pracę zmienia lub przechodzi na emeryturę aż ośmiu trenerów: Luis Aragones, Luiz Felipe Scolari, Fatih Terim, Karel Brückner, Marco van Basten, Robert Donadoni, Jakob Kuhn i Josef Hickersberger. Coś się kończy, coś zaczyna. Zapraszamy za cztery lata do Polski i na Ukrainę.