Ronaldo w wywiadzie dla hiszpańskiej gazety "AS" jeszcze niedawno odgrażał się, że porozmawia z właścicielami MU i oznajmi im swoją wolę przeprowadzki do Realu Madryt. Alex Ferguson zapowiadał, że jeśli dojdzie do transferu Portugalczyka on odejdzie z Old Trafford (po 22 latach pracy). Szkot podobnych deklaracji nie składał nawet wtedy, gdy kłócił się ze swoim boiskowym wcieleniem Royem Keanem, ani wtedy gdy wściekły rzucał butem w głowę Davida Beckhama.
Koledzy z drużyny mogą mieć dość Portugalczyka, który za wszelką cenę usiłował uciec z Old Trafford. Najgłośniej mówił o tym Paul Scholes. – Jeśli piłkarz chce odejść do innego klubu, żeby zarobić trochę więcej pieniędzy, to życzę mu powodzenia. Widocznie nie zdaje sobie sprawy, jakie spotkało go szczęście – mówi zawodnik, który w barwach United rozegrał już niemal 400 meczów. Swoje zdanie ma też Michael Carrick – Wszystko w klubie idzie we właściwym kierunku. Przyjście do tego zespołu było najlepszą rzeczą, jaką zrobiłem – przyznaje reprezentant Anglii. Tylko Carlos Tevez byłby skłonny pożegnać Ronaldo bez większego żalu. – Rozumiem Cristiano. Myślę, że jeśli chce szukać szczęścia gdzie indziej, to powinniśmy uszanować jego wolę.
Nawet Alex Ferguson kładł Ronaldo do głowy, że powinien czuć się szczęśliwy – Myślę, że on doskonale zdaje sobie sprawę, że to Manchester United jest najlepszym dla niego klubem – twierdził menedżer Czerwonych Diabłów, który nawet pofatygował się osobiście do Lizbony, żeby porozmawiać z zawodnikiem po operacji, którą Ronaldo przeszedł po mistrzostwach Europy. Wcześniej Portugalczyk napisał specjalny list, w którym prosił szefów klubu o zgodę na transfer i stwierdził, że jego marzeniem od zawsze była gra na Santiago Bernabeu. Prasa spekulowała, że nawet zabieg był częścią planu przenosin do Madrytu.
Ferguson musiał przeżyć szok, gdy się o tym dowiedział. Menedżer United, który namaścił Ronaldo na nowego George’a Besta, miał prawo się załamać.
Podczas towarzyskiego meczu Sportingu Lizbona z Manchesterem portugalski skrzydłowy zauroczył Fergusona do tego stopnia, że dostał koszulkę z numerem "7", którą w przeszłości nosił słynny Irlandczyk, a po nim również Eric Cantona i David Beckham. Sam zawodnik nie chciał brać na barki ciężaru legendy, dlatego prosił o "28", z którą grał jeszcze w Lizbonie. – Trener zapytał mnie, który numer chciałbym dostać. Odpowiedziałem, że "28". Ale Ferguson powiedział "Nie. Będziesz grał z "7" – opowiadał Portugalczyk. Gdy jednak zorientował się, że idzie mu całkiem nieźle, nabrał wiatru w żagle. – Ta słynna koszulka była dla mnie dodatkowym źródłem motywacji. Musiałem sprostać zaszczytowi.