Czas najemników

Zamieszanie wokół transferu Cristiano Ronaldo trwała dwa lata. Portugalczyk zostanie w Manchesterze, ale może się okazać, że straci wielu swoich sympatyków

Aktualizacja: 10.08.2008 18:46 Publikacja: 10.08.2008 01:03

Czas najemników

Foto: AP

Ronaldo w wywiadzie dla hiszpańskiej gazety "AS" jeszcze niedawno odgrażał się, że porozmawia z właścicielami MU i oznajmi im swoją wolę przeprowadzki do Realu Madryt. Alex Ferguson zapowiadał, że jeśli dojdzie do transferu Portugalczyka on odejdzie z Old Trafford (po 22 latach pracy). Szkot podobnych deklaracji nie składał nawet wtedy, gdy kłócił się ze swoim boiskowym wcieleniem Royem Keanem, ani wtedy gdy wściekły rzucał butem w głowę Davida Beckhama.

Koledzy z drużyny mogą mieć dość Portugalczyka, który za wszelką cenę usiłował uciec z Old Trafford. Najgłośniej mówił o tym Paul Scholes. – Jeśli piłkarz chce odejść do innego klubu, żeby zarobić trochę więcej pieniędzy, to życzę mu powodzenia. Widocznie nie zdaje sobie sprawy, jakie spotkało go szczęście – mówi zawodnik, który w barwach United rozegrał już niemal 400 meczów. Swoje zdanie ma też Michael Carrick – Wszystko w klubie idzie we właściwym kierunku. Przyjście do tego zespołu było najlepszą rzeczą, jaką zrobiłem – przyznaje reprezentant Anglii. Tylko Carlos Tevez byłby skłonny pożegnać Ronaldo bez większego żalu. – Rozumiem Cristiano. Myślę, że jeśli chce szukać szczęścia gdzie indziej, to powinniśmy uszanować jego wolę.

Nawet Alex Ferguson kładł Ronaldo do głowy, że powinien czuć się szczęśliwy – Myślę, że on doskonale zdaje sobie sprawę, że to Manchester United jest najlepszym dla niego klubem – twierdził menedżer Czerwonych Diabłów, który nawet pofatygował się osobiście do Lizbony, żeby porozmawiać z zawodnikiem po operacji, którą Ronaldo przeszedł po mistrzostwach Europy. Wcześniej Portugalczyk napisał specjalny list, w którym prosił szefów klubu o zgodę na transfer i stwierdził, że jego marzeniem od zawsze była gra na Santiago Bernabeu. Prasa spekulowała, że nawet zabieg był częścią planu przenosin do Madrytu.

Ferguson musiał przeżyć szok, gdy się o tym dowiedział. Menedżer United, który namaścił Ronaldo na nowego George’a Besta, miał prawo się załamać.

Podczas towarzyskiego meczu Sportingu Lizbona z Manchesterem portugalski skrzydłowy zauroczył Fergusona do tego stopnia, że dostał koszulkę z numerem "7", którą w przeszłości nosił słynny Irlandczyk, a po nim również Eric Cantona i David Beckham. Sam zawodnik nie chciał brać na barki ciężaru legendy, dlatego prosił o "28", z którą grał jeszcze w Lizbonie. – Trener zapytał mnie, który numer chciałbym dostać. Odpowiedziałem, że "28". Ale Ferguson powiedział "Nie. Będziesz grał z "7" – opowiadał Portugalczyk. Gdy jednak zorientował się, że idzie mu całkiem nieźle, nabrał wiatru w żagle. – Ta słynna koszulka była dla mnie dodatkowym źródłem motywacji. Musiałem sprostać zaszczytowi.

Ronaldo był na dobrej drodze, by tak się stało. W zeszłym sezonie poprawił legendarne osiągnięcie Besta, strzelając 42 bramki we wszystkich rozgrywkach i znacznie przyczynił się do zdobycia mistrzostwa Anglii oraz wygrania Ligi Mistrzów.

W ankiecie na stronie internetowej dziennika The Times na najlepszego gracza United wszechczasów Portugalczyk zajmował drugie miejsce, przegrywając tylko z Bestem. W głosowaniu wyprzedzał takich zawodników jak: Bobby Charlton, Ryan Giggs, Cantona czy właśnie Scholes, którzy w zespole z Old Trafford grali przez lata i zdobyli dla niego wiele trofeów.

Ronaldo miał wszystko, by stać się symbolem klubu na wiele lat. Nie pochodzi z bogatej rodziny, więc każdy kibic mógł się z nim utożsamiać. Gra pięknie, strzela ważne bramki, szaleją za nim kobiety. Nawet jego imię jest symboliczne - dostał je po prezydencie USA, Ronaldzie Reaganie.

Euforia powoli jednak opada. W Anglii mają do niego żal o to, że wyżej ceni słoneczną Hiszpanię. Za wzór stawiany jest Scholes - nie rzucający się w oczy, wierny legendzie Manchesteru. "Przyznaje, że nigdy nie otrzymał oferty transferu do innego klubu. Najprawdopodobniej dlatego, że nikt nie wierzył w możliwość skłonienia go do odejścia z Old Trafford" – pisze angielski The Times, porównując Scholesa i Ronaldo.

Portugalczyk może się też spodziewać chłodnego przyjęcia ze strony fanów, tym bardziej, że już raz im podpadł. Podczas meczu Portugalia - Anglia na mistrzostwach świata w Niemczech Rooney brutalnie sfaulował Armando Petita. Do sędziego natychmiast podbiegli portugalscy piłkarze, a jednym z najgłośniej krzyczących był Ronaldo. Chwilę później Anglik dostał czerwoną kartkę, a kamery pokazały, jak jego klubowy kolega mruga w stronę swojej ławki rezerwowych.

W niesławie opuszcza klub inny zawodnik, który miał się stać legendą. Ronaldinho wybrał nieustanne balangi zamiast ciężkiej pracy na Camp Nou. I nawet kibice zaczęli się od niego odwracać. Gdy w 2006 roku prowadził zespół do triumfu w Lidze Mistrzów, strzelając piękne bramki, fani go uwielbiali. Gdy w ostatnim sezonie nie został włączony do kadry na ligowy mecz z Sevillą, prawie nikt nie stawał w jego obronie. Nie było powodu. Kilka dni wcześniej Barcelona pokonała Olympique Lyon 3:0, grając dobrze dopiero po zejściu z boiska Brazylijczyka.

Wszyscy mieli do niego pretensje o to, że zamiast skoncentrować się na trenowaniu i meczach marnował wysiłek kolegów w nocnych klubach. Same balangi nie były problemem, w końcu Besta kochali wszyscy mimo jego nałogu. Wyraził to brat piłkarza Roberto de Assis – Ronnie zawsze bawił się tak samo i w klubie o tym wiedzieli. Dopóki Barca wygrywała, nikomu to jednak nie przeszkadzało – skarżył się. Miał chyba rację, skoro kłopoty wychowawcze Ronaldinho sprawiał już w poprzednim klubie - Paris Saint Germain - a mimo to trafił na Camp Nou.

Pod koniec pobytu Brazylijczyka w Barcelonie obie strony miały się serdecznie dość. Nowy trener Josep Guardiola pogodził się z myślą, że w nadchodzącym sezonie będzie sobie musiał radzić bez niego. Ronaldinho rozpętał jeszcze wojnę o wyjazd na igrzyska do Pekinu, aż w końcu wszystkich z kłopotu wybawił Silvio Berlusconi, oferując 21 milionów euro.

Ronaldinho (czyli "mały Ronaldo") ma w Mediolanie zastąpić swojego imiennika - Ronaldo, który przestał być wielki, staŁ się natomiast dużo za ciężki. Jeżeli była gwiazda Barcelony konsekwentnie podążać będzie śladami swojego kolegi, to po kilku latach trafi do Madrytu, gdzie być może spotka się z Cristiano.

Ronaldinho i tak wybrał mniejsze zło - odszedł za granicę. Jego klubowy kolega Deco, za wczasu uprzedzał, że to jedyny możliwy kierunek przeprowadzki, bo w Hiszpanii został mu jedynie Real. Deco miał w pamięci przykład swojego rodaka. Luis Figo grał świetnie w Barcelonie do czasu, gdy wizją galacticos nie przekonał go prezes klubu z Madrytu, Ramon Calderon. Wówczas stał się jednym z najbardziej znienawidzonych piłkarzy, a obrażeni kibice katalońskiej drużyny obrażali go z trybun przy każdej okazji.

Błędy poprzednika mógł powtórzyć Samuel Eto’o, po którego ostatnio zaczął zgłaszać się Real. Kameruńczyk był już kiedyś jedną nogą w Madrycie. Prawa do niego miały i Real, i Barcelona, ale obecni mistrzowie Hiszpanii zrzekli się ich. Jeśli Eto’o trafiłby na Santiago Bernabeu musiałby swoim nowym kibicom wytłumaczyć się ze słów, które wypowiedział po zdobyciu przez Barcelonę mistrzostwa Hiszpanii w 2005 roku – Madrycki rogacz kłania się mistrzowi – krzyczał wtedy do świętującego tłumu. Może fani z Madrytu okażą się bardziej wyrozumiali od kibiców Legii, którzy nigdy nie wybaczyli Pawłowi Kaczorowskiemu obraźliwych przyśpiewek pod adresem swojego klubu.

Thierry’emu Henry’emu pewnego dnia zrobiło się za ciasno w Arsenalu i odszedł do Barcelony, gdy ta znajdowała się u szczytu potęgi, jednak nie odnalazł tam formy, którą zadziwiał w Londynie. Gdy Juventus spadał do Serie B z klubu uciekli Zlatan Ibrahimović, Patrick Vieira i Gianluca Zambrotta. Wszyscy mogą teraz iść na kawę w Mediolanie - dwaj pierwsi, jako piłkarze Interu, Zambrotta - Milanu (po drodze grał jeszcze w Barcelonie).

Coraz mniej już dziś piłkarzy, którzy pozostają wierni swoim drużynom. Alessandro Del Piero, Pavel Nedved, Gianluigi Buffon i David Trezeguet nie opuścili Juventusu nawet po jego spadku do drugiej ligi i kibice nigdy im tego nie zapomną. Raul i Iker Casillas podpisali kontrakty, gwarantujące im pozostanie w Madrycie praktycznie do końca kariery. Z Polaków symbolem zagranicznej drużyny stał się Krzysztof Warzycha. W Grecji szanują go wszyscy: za gole, które strzelił i za skromność, której nie stracił.

Coraz rzadziej spotyka się piłkarzy, którzy pozostają wierni klubom i stają się ich symbolami. Gdy pojawia się oferta, natychmiast zmieniają pracodawcę i twierdzą, że to właśnie tutaj od zawsze chcieli grać. Nazwiska na koszulkach trzeba drukować coraz większe, żeby w coraz szybciej kręcącej się karuzeli, kibice mogli się zorientować, kto w końcu gra w ich drużynie.

Ronaldo w wywiadzie dla hiszpańskiej gazety "AS" jeszcze niedawno odgrażał się, że porozmawia z właścicielami MU i oznajmi im swoją wolę przeprowadzki do Realu Madryt. Alex Ferguson zapowiadał, że jeśli dojdzie do transferu Portugalczyka on odejdzie z Old Trafford (po 22 latach pracy). Szkot podobnych deklaracji nie składał nawet wtedy, gdy kłócił się ze swoim boiskowym wcieleniem Royem Keanem, ani wtedy gdy wściekły rzucał butem w głowę Davida Beckhama.

Pozostało 95% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska