Reklama
Rozwiń

Maszczyk przegrał walkę życia

Łukasz Maszczyk (48 kg) nie wykorzystał szczęśliwego losowania. W pojedynku o medal Irlandczyk Paddy Barnes pokonał go 11:5

Aktualizacja: 20.08.2008 08:35 Publikacja: 20.08.2008 02:22

Maszczyk przegrał walkę życia

Foto: Rzeczpospolita

Miał być medal, pieniądze i wesele, które przełożył, by się dobrze przygotować do igrzysk. W wywiadach buńczucznie zapowiadał, że jedzie po złoty medal, ale więcej było w tym młodzieńczej fanfaronady niż realnej oceny sytuacji. Już w drugim pojedynku z Namibijczykiem Jafetem Uutonim miał problemy. Przy remisie wygrał decyzją sędziów.

Ale przed walką z Barnesem był dobrej myśli. Pokonał go przecież dwa lata temu, u niego w domu, wysoko – 25:9. Nigdy też nie przegrał z żadnym innym Irlandczykiem.

– Jeśli po takim losowaniu nie zdobędzie medalu, uduszę go własnymi rękami – żartował trener Ludwik Buczyński.

Po porażce z Barnesem nie było mu do śmiechu. Czerwony z nerwów tłumaczył, że Polak powinien inaczej przeprowadzić ten pojedynek. – Miał kontrować. Barnes atakował, zadawał ciosy proste, tak jak dwa lata temu, gdy przegrał z Maszczykiem.

Po pierwszej rundzie był remis, po drugiej Irlandczyk z Belfastu prowadził 7:5. Sędziowie nie byli przychylni naszemu pięściarzowi, nie zaliczyli mu kilku cennych ciosów, ale on też pomagał Irlandczykowi, jak mógł. Barnes bił nad jego nisko opuszczoną lewą ręką ciosy proste i trafiał. Maszczykowi od drugiej rundy nie zaliczono już żadnego ciosu.

– Z minuty na minutę traciłem nadzieję i siły. Brakowało mi świeżości. A przy moim stylu szybkość jest najważniejsza. Kiedy Paddy uciekł mi na kilka punktów, wiedziałem, że go nie dogonię. Przy tym punktowaniu to niemożliwe – tłumaczył ze szklanymi oczami.

– Przykra sprawa. Chłopak poświęcił dużo życia, by coś tu osiągnąć. Zawiesił studia, tyrał na treningach sumiennie. Jeszcze przed walką, na rozgrzewce, bił szybko i mocno. Byłem pewien, że wygra przed czasem – Buczyński mówił tak, jakby nie wierzył jeszcze w to, co się stało. A Barnes promieniał. Jeszcze w ubiegłym roku pracował na poczcie w Belfaście. Teraz ma olimpijski medal.

Maszczyk chyba zbyt wcześnie poczuł ten medal na swojej szyi. Po cichu liczył, że premia wystarczy na wesele, a dożywotnie stypendium zabezpieczy go na przyszłość. I nagle nic z tego nie zostało. Przegrał walkę życia, bo nie potrafił pokazać tego, co naprawdę potrafi.

Miał być medal, pieniądze i wesele, które przełożył, by się dobrze przygotować do igrzysk. W wywiadach buńczucznie zapowiadał, że jedzie po złoty medal, ale więcej było w tym młodzieńczej fanfaronady niż realnej oceny sytuacji. Już w drugim pojedynku z Namibijczykiem Jafetem Uutonim miał problemy. Przy remisie wygrał decyzją sędziów.

Ale przed walką z Barnesem był dobrej myśli. Pokonał go przecież dwa lata temu, u niego w domu, wysoko – 25:9. Nigdy też nie przegrał z żadnym innym Irlandczykiem.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku