Fajerwerki huknęły, bębny też, tysiące tancerzy znów dało pokaz zbiorowej perfekcji. Szef MKOl podziękował i pochwalił. Czekanie na ostatnie słowa Jacquesa Rogge nie było długie. – Świat nauczył się wiele o Chinach, Chiny poznały więcej świata – mówił przewodniczący. Ocena „prawdziwie wyjątkowe” to skrót myślowy, któremu będzie się nadawać więcej znaczeń, niż warto.
Burmistrz Londynu Boris Johnson przyjął flagę olimpijską z rąk burmistrza Pekinu Go Jinlonga. Czerwony piętrus wjechał na stadion, zmienił się w trawnik, na którym zaśpiewała Leona Lewis, zagrał na gitarze Jimmy Page z Led Zeppelin. David Beckham kopnął piłkę, którą przycisnął do serca jeden z chińskich statystów. Zgasł znicz. Głosy Placido Domingo i Song Zuying pieściły uszy.
Były to igrzyska dwóch ludzi, a może nadludzi: Usaina Bolta i Michaela Phelpsa. Jeszcze Amerykanin nie wyciągnął z basenu ósmego złotego medalu, a już Jamajczyk pobiegł po pierwszy z trzech tytułów mistrza i pierwszy z trzech rekordów świata. Obaj doprowadzili do sytuacji, która zarówno szkodzi, jak i pomaga igrzyskom. Pomaga przede wszystkim tej wizji zawodów olimpijskich, w której najbardziej liczy się medal i niezwykły wynik. Chcieliśmy tego i dostaliśmy – mogą powiedzieć usatysfakcjonowani widzowie, media i sponsorzy. Szkodzi to, że obaj sportowcy przesunęli granice osiągnięć olimpijskich tak daleko, że pytanie o powtórkę ich wyczynów powoduje wzruszenie ramion. Czy ktoś kiedyś wystartuje i wygra w dziewięciu konkurencjach pływackich, czy ktoś do trzech magicznych liczb z Pekinu: 9,69 – 19,30 – 37,10 doda jeszcze jakiś czwarty rekord?
Chińskie wyczyny drażniły przegrywających, tak samo jak telewizyjne powtórki chińskiego hymnu, które towarzyszyły naszym śniadaniom, obiadom i kolacjom.
Amerykański chłopak z Baltimore i jamajski chłopak z Trelawny przenieśli igrzyska w Pekinie w obszary, z których trudno wrócić na ziemię, ale jednak trzeba. Jak wytłumaczyć młodym ludziom, zaczynającym treningi lekkoatletyczne i pływackie, że mogą kiedyś doścignąć te sportowe doskonałości, jak kazać im wierzyć, że to wszystko bez dopingu, tylko przy cudownej zbieżności pracy i talentu człowieka oraz wiedzy trenerów i naukowców. Na zakończenie igrzysk te pytania zadawano raczej cicho, tym bardziej, że mistrz sprintu ofiarował 50 tys. dolarów na pomoc poszkodowanym podczas niedawnego trzęsienia ziemi w prowincji Syczuan. Igrzyska w Pekinie będą miały zatem twarz Phelpsa lub Bolta.