Wygrali Bolt, Phelps i Chiny

Igrzyska się skończyły. Dla przewodniczącego Jacquesa Rogge „prawdziwie wyjątkowe”, dla Chińczyków bez wątpienia i największe i najbardziej udane. Odgrodzone barierami od codzienności, sprawne, chwilami piękne, chwilami niepokojące. Zadziwiły fenomenalnymi wynikami i przyniosły kolejne wątpliwości, czy sport idzie w dobrą stronę

Publikacja: 24.08.2008 17:57

Wygrali Bolt, Phelps i Chiny

Foto: AFP

Fajerwerki huknęły, bębny też, tysiące tancerzy znów dało pokaz zbiorowej perfekcji. Szef MKOl podziękował i pochwalił. Czekanie na ostatnie słowa Jacquesa Rogge nie było długie. – Świat nauczył się wiele o Chinach, Chiny poznały więcej świata – mówił przewodniczący. Ocena „prawdziwie wyjątkowe” to skrót myślowy, któremu będzie się nadawać więcej znaczeń, niż warto.

Burmistrz Londynu Boris Johnson przyjął flagę olimpijską z rąk burmistrza Pekinu Go Jinlonga. Czerwony piętrus wjechał na stadion, zmienił się w trawnik, na którym zaśpiewała Leona Lewis, zagrał na gitarze Jimmy Page z Led Zeppelin. David Beckham kopnął piłkę, którą przycisnął do serca jeden z chińskich statystów. Zgasł znicz. Głosy Placido Domingo i Song Zuying pieściły uszy.

Były to igrzyska dwóch ludzi, a może nadludzi: Usaina Bolta i Michaela Phelpsa. Jeszcze Amerykanin nie wyciągnął z basenu ósmego złotego medalu, a już Jamajczyk pobiegł po pierwszy z trzech tytułów mistrza i pierwszy z trzech rekordów świata. Obaj doprowadzili do sytuacji, która zarówno szkodzi, jak i pomaga igrzyskom. Pomaga przede wszystkim tej wizji zawodów olimpijskich, w której najbardziej liczy się medal i niezwykły wynik. Chcieliśmy tego i dostaliśmy – mogą powiedzieć usatysfakcjonowani widzowie, media i sponsorzy. Szkodzi to, że obaj sportowcy przesunęli granice osiągnięć olimpijskich tak daleko, że pytanie o powtórkę ich wyczynów powoduje wzruszenie ramion. Czy ktoś kiedyś wystartuje i wygra w dziewięciu konkurencjach pływackich, czy ktoś do trzech magicznych liczb z Pekinu: 9,69 – 19,30 – 37,10 doda jeszcze jakiś czwarty rekord?

Chińskie wyczyny drażniły przegrywających, tak samo jak telewizyjne powtórki chińskiego hymnu, które towarzyszyły naszym śniadaniom, obiadom i kolacjom.

Amerykański chłopak z Baltimore i jamajski chłopak z Trelawny przenieśli igrzyska w Pekinie w obszary, z których trudno wrócić na ziemię, ale jednak trzeba. Jak wytłumaczyć młodym ludziom, zaczynającym treningi lekkoatletyczne i pływackie, że mogą kiedyś doścignąć te sportowe doskonałości, jak kazać im wierzyć, że to wszystko bez dopingu, tylko przy cudownej zbieżności pracy i talentu człowieka oraz wiedzy trenerów i naukowców. Na zakończenie igrzysk te pytania zadawano raczej cicho, tym bardziej, że mistrz sprintu ofiarował 50 tys. dolarów na pomoc poszkodowanym podczas niedawnego trzęsienia ziemi w prowincji Syczuan. Igrzyska w Pekinie będą miały zatem twarz Phelpsa lub Bolta.

Tylko z jednego punktu widzenia – gospodarzy igrzysk – jest inaczej. To było zwycięstwo Chin. Gospodarze chcieli wygrać klasyfikację medalową i wygrali. Skala postępu jest porażająca: 51 złotych medali wobec 28 z Aten i 112, jakie zdobyli we wszystkich igrzyskach do 2004 roku. Udało się wyprzedzić USA, udało się pokazać, że Chińczyk potrafi.

Koszt tych prestiżowych zwycięstw był ogromny: selekcja z milionów, ściągani z całego świata trenerzy, specjalistyczne obozy, nauka pracująca tylko na potrzeby sportu. Nagrody też mają chińską skalę: oficjalna premia od rządu to 51 500 dolarów bez podatku dla każdego zwycięzcy (w Atenach było prawie o połowę mniej), ale popłynie druga, większa struga pieniędzy od korporacji, firm, sponsorów i lokalnych samorządów. Browar Yanjing ofiaruje po 146 tys. dol. każdemu, kto wygrał na basenie, fundacja edukacyjna Huo Yingdong da wszystkim po kilogramie złota (29 tys. dol.) i 80 tys. gotówką. Każdy chiński mistrz dostanie także prezenty rzeczowe, mieszkania i samochody, podpisze kontrakty reklamowe. Średni dochód lokalnego złotego medalisty szacuje się na 300 tys. dolarów.

Pierwsza z listy – podnosząca ciężary Chen Xiexia odbierze jeszcze 150 tys. dol. od ministerstwa sportu za dobry początek, a także około 1 mln od sponsorów i rządu swej prowincji. Nawet Liu Xiang, który miał zdobyć złoto, a dobiegł tylko do pierwszego płotka zachowa większość ze swych kontraktów, które w ubiegłym roku dały mu 20 mln dol.

Chińskie wyczyny drażniły przegrywających, tak samo jak telewizyjne powtórki chińskiego hymnu, które towarzyszyły naszym śniadaniom, obiadom i kolacjom. Sukcesy w wielu przypadkach odnosili sportowcy chowani przed światem do dnia startu, albo gimnastyczki postarzone w dokumentach do odpowiedniego wieku (śledztwo trwa i ponoć ma nowe tropy). Chińczycy wykonali swą pracę z azjatycką dokładnością i zdaje się, nie bardzo będą się przejmować opiniami reszty. Wygrali, propagandowa wartość sukcesu znaczy więcej niż 43 mld wydanych dolarów.

Wielcy pokonani to Amerykanie, którzy zwłaszcza w lekkiej atletyce ponieśli ciężkie straty. Seryjnie przegrywały ich gwiazdy. Występ koszykarzy NBA przyniósł sukces, ale Kobe Bryant i koledzy byli tylko promocyjną ozdobą ekipy, a nie jej podstawą.

Pekin nie przyniósł żadnego zwrotu w walce z dopingiem. Do dnia zamknięcia wpadła szóstka, ukraińska wieloboistka i koreański strzelec stracili medale. Więcej się działo przed igrzyskami, gdy program lotnych kontroli wyłonił 52 winnych. Rogge przypomniał, że próbki będą przetrzymywane 8 lat, że może jeszcze ktoś wpadnie.

Przewodniczący MKOl unikał politycznych starć z organizatorami, jak potrafił. Rogge twierdził, że jego organizacja musi działać w zgodzie z prawem gospodarza, nie może być „stref protestów”. Dodał, że impreza przyniesie dobre dziedzictwo: obiekty sportowe dla milionów, drogi, parki, mieszkania, poprawę stanu środowiska.

– Chińskie marzenie o olimpiadzie skierowało nas na drogę narodowego odrodzenia. Igrzyska dały nam wielką wiarę w siebie – napisała agencja Xinhua. Panie w szarych spodniach i beżowych bluzach z miotłami i szufelkami w ręku cierpliwie czekały, aż 90 tysięcy ludzi opuści stadion. Zaczęło się wielkie sprzątanie. Z Jacquesem Rogge można się jednak czasem zgodzić: sport nie jest od rozwiązywania wielkich problemów tego świata, może tylko na krótką chwilę je przesłonić.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem