Za drogi, za stary, niepoważny

Po Euro 2008 chciały go mieć u siebie kluby całej Europy, ale nie sposób było dogodzić jemu i szefom Zenita. Andriej Arszawin stał się zakładnikiem klubu z Sankt Petersburga i własnych oczekiwań. Świetnie opłacanym zakładnikiem

Aktualizacja: 02.10.2008 05:15 Publikacja: 01.10.2008 17:01

Andriej Arszawin

Andriej Arszawin

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Klatka, nawet jeśli jest złota, pozostaje klatką. Arszawin w Sankt Petersburgu zarabia miliony euro, klub toleruje wszystkie jego ekstrawagancje, kibice noszą go na rękach. Brakuje mu tylko jednego - poczucia, że to on decyduje o sobie samym. To się szybko nie zmieni. Sposobem na ucieczkę z klatki nad Newą miała być Liga Mistrzów, ale wszystko wskazuje na to, że i ta droga jest już zablokowana. Zenit właśnie przegrał drugi mecz w rundzie grupowej.

Z wielkim Realem Madryt, po pięknej walce, ale przegrał. Jest na ostatnim miejscu w grupie, awans do drugiej rundy ucieka. To cios dla klubu, który zdobył kilka miesięcy temu Puchar UEFA, a potem Superpuchar Europy. Wszystko za pieniądze Gazpromu, który przez ostatnie trzy lata zainwestował w klub ponad 350 mln dolarów. Okazuje się, że nawet w futbolu nie wszystko da się kupić. Arszawin też już o tym wie.

[srodtytul] Ten niedobry rynek [/srodtytul]

W szkole rozumiał tylko matematykę, może dlatego widzi na boisku tyle możliwości rozegrania piłki. Inne przedmioty sprawiały mu problem. Po mistrzostwach Europy, w których zagrał tylko w trzech meczach, w tym dwóch dobrze, świetnie szło mu liczenie kolejnych ofert z zachodnich klubów. Niestety, źle przewidział wynik. - Nie rozumiem zasad rynku. Na turnieju odbierałem telefon z propozycją co dziesięć minut. Mogłem grać, gdzie tylko chciałem. Teraz nie dzwoni już nikt - opowiada.

Namówić Arszawina na wypowiedź jest trudno. Rosyjscy dziennikarze na mistrzostwach Europy nawet nie próbowali. Piłkarz ma swój sposób na unikanie prasy. Wychodzi z szatni jedząc jabłko. Po usłyszeniu pytania, odpowiada z pełną buzią: - Przecież widzicie, że teraz nie mogę, nawet jak bym chciał - ledwo da się go zrozumieć.

Nauczył się tego w zacnym gronie. Kiedy w Zenicie Sankt Petersburg grał jeszcze Aleksander Kierżakow i Władimir Bystrow, przez długi czas nie odzywali się nawet do kolegów z drużyny. Chodzili po nocnych klubach, grać czasem im się chciało, a czasem nie. I tak byli najlepsi. Jeśli ktoś nie zna dobrze rosyjskiego i poszuka w słowniku znaczenia słów, jakimi opisywało się wtedy Arszawina, może trafić tylko na wariacje wokół słowa "zepsuty". Jest ich wiele: rozpuszczony, zmanierowany, wysnobowany, zarozumiały.

[srodtytul] Powrót nad ranem[/srodtytul]

Rosyjscy kibice widzieli w nim gwiazdę już sześć lat temu. Od 2002 Rosji nie udało się jednak zakwalifikować ani do mistrzostw świata, ani mistrzostw Europy, a jej liga ciągle traktowana jest z przymrużeniem oka. Arszawin w Zenicie coraz więcej znaczył i coraz więcej zarabiał, ale mało kto poza Rosją o tym wiedział.

To się zmieniło dzięki dwóm holenderskim trenerom. Dick Advocaat został zatrudniony w Sankt Petersburgu, Guus Hiddinik - w reprezentacji. Obaj dostali to samo zadanie: nie tylko poprowadzić drużyny do sukcesów, ale też wprowadzić nowy system pracy, zmienić mentalność. Szło opornie. W 2006 roku przed meczem Zenit - Spartak Moskwa, decydującym o mistrzostwie, Advocaat przyłapał trzech piłkarzy swojego klubu gdy wracali nad ranem do hotelu. Był wśród nich Arszawin. Nie mógł zrozumieć, że za coś takiego spotka go kara i zostanie przesunięty do rezerw. Pogniewał się na trenera i przez niemal rok udawał, że zapomniał jak się gra w piłkę.

W eliminacjach do Euro 2008 też bywało różnie. W turnieju w Austrii i Szwajcarii Arszawin zagrał dopiero w trzecim spotkaniu grupowym, ze Szwecją. Wcześniej był zdyskwalifikowany - za głupotę, bo trudno inaczej nazwać czerwoną kartkę w ostatnim meczu kwalifikacji, nie przeciwko Anglii czy Chorwacji, ale Andorze.

[srodtytul] Telefon z Barcelony [/srodtytul]

Gdy Arszawin jechał na mistrzostwa w Austrii i Szwajcarii, Europa sporo już o nim wiedziała. Po jego fantastycznych golach i asystach Zenit zdobył Puchar UEFA, upokarzając po drodze Bayer Leverkusen i Bayern Monachium. Arszawin wzniósł w górę trofeum, a potem powiedział, że chce odejść z Zenitu. Liczył, że ustawi się kolejka chętnych. Rozmawiał o tym z kierownictwem klubu jeszcze przed wyjazdem na Euro, w hotelu Mariott w Moskwie. Dostał zgodę, warunkową, bo przy dowiedział się też, jak dużo dla klubu znaczy: „Jeśli ktoś zaproponuje 12-15 milionów euro, możesz odejść”.

Po meczu ze Szwecją (2:0), a zwłaszcza po ćwierćfinale z Holandią (3:1) do piłkarza zadzwonił prezydent Barcelony Joan Laporta. Arszawin o Barcelonie zawsze marzył, jednak Zenit najpierw zwlekał z odpowiedzią przez 15 dni, aż w końcu podniósł cenę, życząc sobie 20-25 milionów euro. Dla Barcelony to było za dużo, zwłaszcza że półfinał Rosja - Hiszpania pokazał, jak wiele Arszawin musi się jeszcze nauczyć od Xaviego i Andresa Iniesty. Laporta wolał sprowadzić z Arsenalu Aleksandra Hleba.

[srodtytul] Lament i czekanie[/srodtytul]

Kolejne tropy transferowe też szybko się urywały. Chelsea wolała Deco, Arsene Wenger z Arsenalu uznał, że 27-letni już piłkarz nie jest wart takich pieniędzy. Tym bardziej, że Zenit, klub Gazpromu, płaci mu 2,5 miliona euro rocznej pensji, po przejściu na Zachód Arszawin oczekiwał podwyżki. Na takie zarobki gotów był przystać londyński Tottenham, ale z kolei Zenit nie chciał przystać na jego propozycję, by 16 milionów odstępnego dla klubu podzielić na 4 raty. W Sankt Petersburgu nie mogli tego pomysłu zrozumieć. Przecież kiedy niedługo wcześniej kupowali z Dynama Moskwa mało znanego Portugalczyka Danny'ego, za 30 milionów euro, pieniądze wysłali jednym przelewem.

Jeśli Zenit odpadnie z LM, Europa znów straci Arszawina z oczu. Klub z Petersburga jest dziś dopiero szósty w tabeli ligi rosyjskiej, ma znikome szanse, by zakwalifikować się do następnej Ligi Mistrzów. Zostanie mu Puchar UEFA, a z niego trudno wybić się do największych klubów. - Znowu jeżdżę do Groznego na mecze z Terekiem. Nie wiem o co chodzi, czekam do zimowej przerwy. Dopóki nie usłyszę w klubie, że mają dość mojego lamentu, będę tu grał - mówi Arszawin.

Niemal żadna z wielkich gwiazd Euro 2008 nie zmieniła klubu. Kogo byłoby stać na Davida Villę, Fernando Torresa, Marcosa Sennę, Giorgio Chielliniego czy Lukasa Podolskiego? Niewielu. Poza tym oni nie mieli wielkiej ochoty odchodzić - są już sławnych klubach z silnych, zachodnich liga. Arszawin został na lodzie, ale nie traci pewności siebie. - Nie chcę być drugim Kierżakowem, który pojechał grać do Sewilli i po chwili wracał do Rosji. Nie chcę też być drugim Titowem, który siedział w Spartaku mimo oferty z Bayernu. Nie wiem co zrobię, ale na pewno dobrze wybiorę.

Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?