Steve Cunningham - nieznany mistrz

Nie walczył w USA od czterech lat. Tylko raz, jeszcze w czasach amatorskich jego walkę pokazano w telewizji amerykańskiej. 32 - letni mistrz świata kategorii junior ciężkiej ma jednak nadzieję, że w nocy z czwartku na piątek w Newark nastąpi przełom. Kiedy wygra z Tomaszem Adamkiem i obroni tytuł wreszcie będzie o nim głośno.

Aktualizacja: 10.12.2008 21:15 Publikacja: 10.12.2008 18:52

Steve Cunningham

Steve Cunningham

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Jest wysoki (192 cm) i zbudowany jak model. Zawsze uśmiechnięty opowiada o swoim życiu. Pisze komiksy, komponuje muzykę, można też spotkać go na wybiegu. Na każdym kroku podkreśla swoją religijność. Nie ciągną się za nim afery, ale nie ma też w jego karierze walk, które pamięta się latami.

Miał już 18 lat, gdy po raz pierwszy założył bokserskie rękawice. Służył w marynarce i dopiero tam posmakował boksu. Wcześniej - jak sam mówi - bił się często na ulicach rodzinnej Filadelfii i najczęściej wychodził z tych konfrontacji zwycięsko.

Jego pierwsza walka w ringu, z mistrzem marynarki wojennej, którą stoczył w kategorii półciężkiej też zakończyła się sukcesem. Cunningham przyznaje, że niewiele umiał, ale miał tyle chęci, że rutynowany rywal nie był w stanie mu sprostać.

Kolejne zwycięstwa przyszły szybko. W 1998 roku wygrał National Golden Gloves (prestiżowy ogólnokrajowy turniej o Złote Rękawice) i zaczął poważnie myśleć o igrzyskach w Sydney (2000).

Niewiele zabrakło, by tam pojechał. W ćwierćfinale turnieju klasyfikacyjnego pokonał go mistrz świata Michael Simms. To był bardzo wyrównany pojedynek. Nie wszyscy, którzy go oglądali podzielali zdanie sędziów przyznające wygraną Simmsowi. Siódma przegrana w karierze amatorskiej (55 walk wygrał) sprawiła, że postanowił podpisać zawodowy kontrakt. Wcześniej pokonał go m.in. Shaun George, który był sparingpartnerem Adamka przed walką w Newark.

Kiedy po raz pierwszy zobaczył Cunninghama znany trener Richie Giachetti (stał m.in. w narożniku mistrza wagi ciężkiej Olivera McCalla) powiedział: „Bił się bez żadnej taktyki. Potrafił jednak wykorzystać swoje znakomite warunki fizyczne, wzrost i zasięg ramion".

Pierwsze 11 walk wygrał efektownie, cztery z nich w pierwszej rundzie. - Miał wielki talent, przypominał mi młodego Larry’ego Holmesa - mówił w jednym z wywiadów Giachetti. To on sprawił, że Cunningham trafił pod skrzydła Dona Kinga.

W marcu 2003 Steve pokonał Demetriusa Jenkinsa, później poleciał do RPA, gdzie wygrał z bardzo trudnym rywalem Sebastianem Rothmanem. Z walki na walkę robił postępy. Zwycięstwo w starciu z Panamczykiem Guillermo Jonesem (2 kwietnia 2005) było tego najlepszym potwierdzeniem. Cunningham był już wschodzącą gwiazdą boksu zawodowego, tyle, że znaną tylko nielicznym. Kiedy we wrześniu tego roku pokonał w Cleveland (rodzinne miasto Kinga) Kelvina Davisa było jasne, że jest kandydatem do tytułu mistrza świata.

Kibice boksu w Polsce pamiętają jego pojedynek z Krzysztofem Włodarczykiem o wakujący tytuł IBF w wadze junior ciężkiej, który odbył się 25 listopada 2006 roku na warszawskim Torwarze. Amerykanin przegrał i wyjeżdżał z Warszawy przekonany, że został skrzywdzony. W maju 2007 wygrał rewanż w katowickim Spodku i zdobył pas mistrza.

Do tej pory bronił go tylko raz. 29 grudnia 2007 w Bielefeld pokonał w 12 rundzie przez techniczny nokaut Marco Hucka. To był chyba jego najlepszy pojedynek. Teraz twierdzi, że w walce z Adamkiem będzie jeszcze lepszy.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku