Kiedy King rozpoczyna swoje przemówienie nikt nie wie, kiedy skończy. 75 - letni król promotorów zawodowego boksu jak mało kto potrafi godzinami mówić o niczym. Tak było również podczas konferencji poprzedzającej walkę Tomasza Adamka z Amerykaninem Stevem Cunninghamem.
Mistrz świata wyglądał na spiętego, długo siedział z ponurą miną, ale w końcu i jego rozbawiły dowcipy Kinga. Kiedy ekscentryczny promotor krzyczał, że czeka go ciężkie zadania, bo Prudential Center to miejsce diabła (grają tu hokeiści New Jersey Devils) uśmiechnął się raz, drugi i śmiał się już do samego końca. Nawet wtedy, gdy przyszło mu powiedzieć kilka słów o pojedynku z Adamkiem, który przemawiał krótko. Polski pięściarz przeprosił, że nie zna jeszcze zbyt dobrze angielskiego, ale obiecał, że wygra z Cunninghamem i odbierze mu pas mistrza IBF.
Polak przyszedł na konferencję w Prudentiał Center w zimowym kożuszku, a mistrz w sportowym dresie. Na razie nie widać po nich emocji i zdenerwowania, ale nikt nie wie jak będą wyglądali, gdy wejdą do ringu. Trema czasami paraliżuje największych twardzieli. Przed drugą walką Mike'a Tysona z Evanderem Holyfieldem w Las Vegas ten pierwszy najpierw dowcipkował, ale przed oficjalnym ważeniem był już szary jak papier. Później odgryzł w ringu Holyfieldowi kawałek ucha i został zdyskwalifikowany.
Przed tym pojedynkiem nie ma złej krwi. Nikt nikogo nie obraża, nie wymyśla historii, które się łatwo sprzedają. Cunningham z szacunkiem wyraża się o Polaku, ten w podobny sposób o nim. Trenerzy, Andrzej Gmitruk i Anthony Chase (przed drugą walką z Krzysztofem Włodarczykiem zastąpił Ritchie Giachettego) podobnie. Podkreślają znaczenie pojedynku i klasę rywala. Nawet King trzymając w obu dłoniach flagi polską`i amerykańską nie podgrzewa atmosfery. Jakby pogodził się z tym, że Prudentiał Center nie zapełni się do ostatniego miejsca. Czwartek wieczór, to nie jest dobry termin do rozgrywania takich walk. Ludzie następnego dnia muszą przecież iść do pracy, a pojedynek Adamka z Cunninghamem zakończy się dopiero po północy.
Plakatów reklamujących walkę jest niewiele. Kablowa stacja telewizyjna Versus, która zapłaciła za prawa organizowania tego pojedynku 250 tysięcy dolarów też nie dba specjalnie, by o pojedynku w Newarku głośno mówiono. Reklamuje kolejną edycje swojego koronnego programu „The Contender" i na tym chyba się kończy miłość szefów tej stacji do boksu. Prudentiał Center daje 300 tysięcy, do tego zapis w umowie mówi, że jeśli zysk ze sprzedaży biletów przekroczy tą sumę, to 80 procent otrzyma King z Main Events, którzy promują ten wieczór.