- Właściwie nie pamiętam, kiedy poznałem Krzysztofa. Dziś wydaje mi się, że znałem go od zawsze. To on był propagatorem tworzenia kajakowych uczniowskich klubów sportowych, to on zachęcił mnie do włączenia się w działania na rzecz rozwoju kajak-polo i turystyki kajakowej w Polsce. Dzięki niemu poznałem wiele uroczych miejsc, do których można dotrzeć tylko kajakiem. Wiele pomysłów i inicjatyw, zapoczątkowanych przez Krzysztofa, mogę realizować dziś w swojej pracy zawodowej. Zawsze pełen dobrego humoru, niezastąpiony mistrz ciętej i błyskotliwej riposty. Był jedną z tych osób, których nie da się zastąpić – wspomina Wojciech Kudlik, wielokrotny mistrz świata w slalomie kajakowym, a obecnie dyrektor Departamentu Sportu Powszechnego w Ministerstwie Sportu i Turystyki.
- Nasza współpraca trwała od wielu lat. Ogromnie cieszę się, że w mojej pracy zawodowej i społecznej, miałam okazję i wielkie szczęście współpracować z Krzysiem. Mogliśmy się od niego uczyć bezinteresownej pracy na rzecz drugiego człowieka – mówi Bożena Żelazowska, zastępca dyrektora Departamentu Kultury, Promocji i Turystyki w Urzędzie Marszałkowskim województwa mazowieckiego. – Udało nam się w tym czasie zrobić wiele dla rozwoju kultury i turystyki na Mazowszu i w Polsce. Będzie nam go ogromnie brakować – dodaje.
Jeszcze na kilka tygodni przed śmiercią organizował i koordynował na odległość spływ kajakowy z okazji 599. rocznicy bitwy pod Grunwaldem. - Był duszą polskich kajaków turystycznych. Znali go wszyscy. Jeszcze kilka tygodni temu, wiedząc, że jest ciężko chory, prosił mnie o pomoc w zorganizowaniu spływu z okazji rocznicy bitwy pod Grunwaldem - powiedział były prezes PZKaj, Ryszard Seruga.
Kajaki od zawsze były jego życiową pasją. Poświęcał im się każdego dnia. – Jedno spotkanie wystarczało, by zarazić się jego pasją i miłością do kajaków. Trudno uwierzyć, że już nie zadzwoni z nowym kawałem i następnymi pomysłami na spływ. Miałam to szczęście go poznać, szkoda że tak niewielu wyczynowych kajakarzy wiedziało o Krzysztofie i jego ukochanej pasji - kajakarstwie – mówi Izabela Dylewska, dwukrotna medalistka olimpijska w kajakarstwie klasycznym.
- Po raz pierwszy przyjechałem na spływ na Dunajcu w 1977 roku. Płynęło wtedy dwa i pół tysiąca zawodników, co stawało się niebezpieczne. Na rzece zrobił się straszny tłok, a i z umiejętnościami kajakarzy bywało różnie. Dziś nie zależy nam na biciu rekordów frekwencji, dlatego musimy ograniczyć liczbę uczestników - mówił Książek kilka lat temu w rozmowie z PAP, gdy pełnił funkcję komandora podczas 65. edycji Międzynarodowego Spływu Kajakowego na Dunajcu.