Kierowca zespołu Red Bull zdominował wyścig na torze Suzuka i przedłużył swoje szanse na zdobycie mistrzowskiego tytułu. Najbardziej zajętymi ludźmi byli sędziowie oraz lekarze.
Sobotnia czasówka przyniosła prawdziwy pogrom. Na zakręcie Degner rozbijali się Jaime Alguersuari i Heikki Kovalainen, a przy wyjściu na prostą startową swojego samochodu nie opanował Timo Glock. Niemiec początkowo chciał wyjść o własnych siłach z kokpitu, ale kiedy spojrzał w dół, zobaczył zakrwawiony kombinezon. Aluminiowy fragment przedniego skrzydła jego samochodu przebił ścianki nadwozia i rozciął lewą nogę na długości 6 centymetrów.
Pod jego nieobecność wspaniały prezent japońskim fanom sprawił Jarno Trulli, który zdobył dla Toyoty drugie z rzędu podium, wyprzedzając podczas ostatniej rundy tankowań mistrza świata Lewisa Hamiltona. Prezydent zespołu John Howett przyznał po wyścigu, że szanse na zatrudnienie Kubicy zmalały do zera. Zasugerował, że Polak dogadał się już z Renault.
Sprawcą największego zamieszania w kwalifikacjach był Sebastian Buemi. Od jego toro rosso odpadło przednie skrzydło, ale kierowca jechał dalej, chcąc dotrzeć do garażu. Nad torem powiewały żółte flagi ostrzegające o niebezpieczeństwie. Część zawodników zwolniła, stosując się do przepisów – w tym Robert Kubica, który przez to stracił szansę na awans do finałowej dziesiątki.
Nie wszyscy postąpili podobnie i po sesji kwalifikacyjnej aż pięciu kierowców zostało karnie przesuniętych o pięć pozycji do tyłu. Poza Buemim ukarano także Adriana Sutila, Fernanda Alonsa oraz walczący o mistrzostwo świata duet kierowców Brawn: Jensona Buttona i Rubensa Barrichello.