[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/szczeplek/2009/11/01/pamiec-i-profanacja/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Można się było spodziewać, że w obliczu takiej straty mecz poprzedzi minuta ciszy. Nie było jej jednak, bo nie zgodziła się na to rodzina zmarłego, być może przez skromność, a może świadoma tego, co może się stać.
I stało się.
Dla tej części kibiców Legii, która prowadzi wojnę z właścicielem klubu, czyli z ITI, śmierć Jana Wejcherta była okazją do haniebnych, wręcz radosnych demonstracji, obcych naszej cywilizacji. Okrzyki, jakie wznosił prowadzący doping i towarzyszący im odzew grupy kibiców, przekroczyły wszelkie normy obyczajowe. To było coś takiego jak profanacja grobu człowieka, który przed kilkoma laty uratował Legię przed bankructwem.
Smutno jest na Łazienkowskiej. Chuligani nie wygrają swojej wojny, ale mogą zepsuć normalnym kibicom każde widowisko. Mieliśmy już bojkoty ogłaszane przez kibiców. Piłkarze też mogą pewnego dnia wyjść na boisko tylko po to, aby oświadczyć, że dla takich kibiców grać nie będą. I co wtedy?