Legenda w gruzach

Powrót Michaela Schumachera miał być atrakcją tego sezonu, ale po czterech wyścigach zanosi się na bolesną kompromitację siedmiokrotnego mistrza świata, który dostaje tęgie lanie od swojego młodszego kolegi z ekipy Mercedesa

Publikacja: 20.04.2010 18:39

Michael Schumacher

Michael Schumacher

Foto: AFP

Nico Rosberg regularnie wygrywa z Schumacherem w kwalifikacjach i po czterech wyścigach zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji mistrzostw świata. Schumacher jest dopiero dziesiąty i powstaje pytanie: czy legenda Formuły 1 wciąż wierzy, że dołączy do czołówki, czy może da sobie szybko spokój i wróci na spokojną emeryturę?

Przy tak dużej różnicy w szybkości pomiędzy Schumacherem i Rosbergiem trudno się spodziewać, aby w europejskiej części sezonu były mistrz nagle przypomniał sobie, jak skutecznie jeździć samochodem F1. Wygląda na to, że jego zadaniem będzie wciąż przyciąganie uwagi fanów i dziennikarzy, a zdobywaniem punktów zajmie się Rosberg. Może tylko od czasu do czasu Schumacher przypomni kibicom, kto niepodzielnie rządził w F1 na początku XXI wieku – przykładem niech będzie zażarta obrona przed dużo szybszym Lewisem Hamiltonem podczas Grand Prix Chin. – Muszę przyznać, że Michael jechał bardzo agresywnie – powiedział po wyścigu Anglik, który sam słynie z bezpardonowych manewrów na torze. – To chyba najbardziej agresywny kierowca, z jakim przyszło mi się zmierzyć. I to łagodnie mówiąc...

Sam Schumacher najwyraźniej nadal ma przyjemność ze ścigania, nawet jeśli stawką są tylko punkty za miejsca pod koniec pierwszej dziesiątki. Tyle, że reputacja kierowcy, który w latach chwały zdobył siedem mistrzowskich tytułów i wygrał prawie 100 wyścigów, wystawiona jest na poważny szwank.

Coraz częściej kibice, widząc kolejną porażkę „Schumiego” z dużo młodszym kolegą z zespołu, zadają sobie pytanie, jak dużą rolę w jego dawnych triumfach odegrała techniczna przewaga samochodów Ferrari, a w najlepszych latach (2002 czy 2004) była ona kolosalna.

Osobna sprawa to poziom kierowców: poza Miką Häkkinenem, Niemiec nie musiał mierzyć się z tak liczną grupą zawodników obdarzonych ogromnym talentem jak obecni liderzy. Sebastian Vettel, Hamilton, Fernando Alonso czy Robert Kubica to jednak inny kaliber w porównaniu do Jacques’a Villeneuve’a, Rubensa Barrichello czy Eddiego Irvine’a. Gdy Alonso dysponował konkurencyjnym samochodem, Schumacher musiał uznać jego wyższość w sezonie 2006. Rok wcześniej także Hiszpan był górą, ale z kolei wówczas Ferrari stało na straconej pozycji ze względu na przewagę jaką dawały rywalom opony Michelin.

Legenda Schumachera właśnie sypie się w gruzy, ale sam kierowca najprawdopodobniej wiele sobie z tego nie robi, ciesząc się samą jazdą i kolejnymi zerami na koncie.

Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Materiał Promocyjny
VI Krajowe Dni Pola Bratoszewice 2025
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont