O drużynie z Katowic mówiło się w ostatnim czasie najwięcej spośród wszystkich pierwszoligowców. Przeważnie jednak były to komunikaty niewesołe. Klub, który przed sezonem pozyskał wreszcie sponsora, wymieniany był w gronie faworytów do awansu. Bo zawodników w kadrze ma takich, którzy ekstraklasę dobrze poznali i na pewno są w stanie doprowadzić do niej GKS. Jacek Kowalczyk, Przemysław Pitry i Bartłomiej Chwalibogowski jeszcze niedawno grali przeciwko Legii, Lechowi czy Wiśle. Teraz nie są w stanie pokonać nawet MKS Kluczbork, o którym do niedawna nawet zagorzali kibice nie potrafili niczego powiedzieć. Niedawno do zespołu dołączyli jeszcze były obrońca Amiki, Legii i Arki Tomasz Sokołowski oraz Bartosz Karwan, który najlepsze lata kariery spędził w Legii i Hercie Berlin. Ostatnio grał wprawdzie w A-klasowym ZET Tychy, ale jeśli tylko odbuduje się fizycznie, na pewno pomoże drużynie, z której przed 13 laty wyruszy do stolicy.
Ściągnięcie Karwana to pomysł nowego szkoleniowca Wojciecha Stawowego, który trenował byłego reprezentanta Polski w Arce. Potem ich drogi się rozeszły. Stawowy przejął Górnika Łęczna, z którego został zwolniony przed rokiem. Teraz zastąpił Dariusza Fornalaka, który podał się do dymisji po kompromitującej porażce 1:6 z liderem Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Debiut Stawowego był nieudany. Porażka 0:3 z Kluczborkiem nie pozostawiała złudzeń, kto był lepszy. W odmiennych nastrojach na mecz przyjadą piłkarze GKP Gorzów, którzy niespodziewanie są wiceliderem tabeli. Przegrali w tym sezonie tylko raz, a na liście pokonanych mają już m.in. Sandecję, która w poprzednim sezonie minimalnie przegrała walkę o awans z Górnikiem Zabrze i Odrą Wodzisław. Zwycięstwo w ostatnich minutach nad spadkowiczem z ekstraklasy zapewnili przed tygodniem Emil Drozdowicz i Grzegorz Wan. Na spotkanie do Katowic piłkarze trenera Krzysztofa Pawlaka przyjadą pewni swego.
Podbeskidzie wyjeżdża do Ostrowca Św. na mecz z tamtejszym KSZO. Lider z Bielska-Białej po remisie w ostatniej kolejce z ŁKS chce powrócić na drogę zwycięstw. Tym bardziej że ostatnio przegrał w lidze na początku maja właśnie w Ostrowcu.
Jedynego gola w tamtym meczu strzelił Adam Cieśliński. Podbeskidzie w przerwie letniej sprowadziło napastnika do siebie. Ostrożności nigdy za wiele.