W moim wieku daje się np. zauważyć, że proces zużycia kory mózgowej postępuje szybciej, niżbym chciał, i efekty tego widać zarówno w pisaniu, jak i przyswajaniu różnych faktów.

Niedawno, chwaląc świetny film dokumentalny „Henio, idziemy na Widzew”, napisałem, że jego autorem jest Michał Woźniak. Byłem szczęśliwy, mogąc zrobić przyjemność człowiekowi, który zasłużył na dobrą recenzję. Poruszony felietonem reżyser bardzo mi w e-mailu podziękował, dodał jedynie na koniec, że wprawdzie na imię rzeczywiście ma Michał, ale na nazwisko Jóźwiak.

Rozmawiałem z nim osobiście i przez telefon, przede mną leżała jego wizytówka, po czym palnąłem gafę. Po czymś takim mam się ochotę pod stół schować. Tym bardziej że pod felietonem już znalazł się wpis czytelnika, nawet nie sugerujący, ale stwierdzający wprost moje upośledzenie umysłowe.

Dotychczas takie komentarze powodowały moją złość i gasiły zapał do pisania. Ale dziś już taki kategoryczny nie jestem, bo czy ktoś, kto myli jedno popularne polskie nazwisko z drugim, ma prawo wytykać czytelnikowi ignorancję i brak logiki?

To niejedyny powód do smutku i refleksji. Ostatnio przeczytałem, że Sebastian Madera przedłużył kontrakt z Widzewem. A ja nie miałem pojęcia, że wcześniej tam grał. Jakby tego było mało, na znanym portalu futbolowym zamieszczono informację pod tytułem „Księżyc piłkarzem Puszczy”. I znów ciemność widzę. Okazuje się, że Księżyc to doświadczony obrońca grający ostatnio w Kolejarzu Stróże. Przeszedł do Puszczy Niepołomice, a ja nic o tym nie wiedziałem. Dobrze, że rok 2010 już się skończył. W nowym będę pisał pod pseudonimem.