Robert Kubica miał dość leniwy początek testów. Jako pierwszy przywilej sprawdzenia nowego samochodu ekipy Lotus Renault otrzymał Witalij Pietrow, lecz Rosjanin spędził większość dnia poza kokpitem. Czarno-złota maszyna pokonała tylko 26 okrążeń hiszpańskiego toru.
– Dzień nie był perfekcyjny, bo mieliśmy problemy techniczne i straciliśmy trochę czasu – powiedział Pietrow. – Nie przejechaliśmy wielu okrążeń, ale zdołaliśmy sprawdzić to, co było dla nas ważne.
Bezpośrednio po zakończeniu jazd zespół nie ujawnił, dlaczego pierwszy dzień testów zakończono z tak niskim przebiegiem i raczej nie ma co liczyć na podanie szczegółowych wyjaśnień. Ekipy ukrywają wszelkie potencjalne słabe punkty. Marnym pocieszeniem dla Lotusa Renault były osiągnięcia niektórych rywali – Toro Rosso ma na koncie zaledwie 20 okrążeń, a Mercedes o dwa więcej. – Chciałbym pokonać większy dystans, ale tak to już bywa z nowymi samochodami – żalił się Michael Schumacher.
Hiszpańscy kibice już od rana czekali na swoich idoli. Półtorej godziny przed rozpoczęciem jazd przed bramami toru stał już liczący kilkaset osób ogonek. W tym czasie Mercedes, Toro Rosso, Red Bull i Williams pokazywały światu swoje tegoroczne samochody. Największą sensację wzbudziło auto mistrzów świata – nowy Red Bull ma wąziutką tylną część nadwozia, a zachowanie mechaników zespołu każe się domyślać, że właśnie tam genialny projektant Adrian Newey stworzył coś nadzwyczajnego. Po każdym zjeździe do garażu starannie przykrywano tylne skrzydło i dyfuzor, a czyhających z aparatami fotoreporterów odprowadzały wściekłe spojrzenia pracowników Red Bulla.
– To nie jest tak, że po mistrzowskim sezonie wyrzuciliśmy wszystkich ludzi z zespołu i sam zaprojektowałem sobie auto – półżartem mówił Sebastian Vettel, spytany o to, czy obawia się spadku formy Red Bulla.