A Polacy niewątpliwie szczęście mieli. Jedyny strzał na bramkę okazał się strzałem skutecznym, a potężni skandynawscy piłkarze, mający przez większość meczu przewagę i robiący lepsze wrażenie pod względem organizacji gry, nic dzięki tym atutom nie osiągnęli. Popełnili natomiast jeden, ale za to kosztowny błąd.

Polacy walczyli do upadłego, pokazując, że taka nieefektowna gra może zakończyć się sukcesem. Oprócz celnego strzału Roberta Lewandowskiego nie przygotowaliśmy żadnej akcji przybliżającej nas do kolejnych bramek. Wygraliśmy, bo jeden piłkarz pokazał swój talent.

Ale nie ma co narzekać. Jeszcze kilka miesięcy temu liczyliśmy reprezentacji minuty bez strzelonej bramki. Potem piłkarze zaczęli strzelać, ale mecze w najlepszym wypadku kończyły się remisem. Wreszcie pokonaliśmy Wybrzeże Kości Słoniowej a teraz drugiego silnego przeciwnika.

Polska wygrała z Norwegią, pomimo że zawiedli ci, na których liczyliśmy najbardziej – pomocnicy i napastnicy, natomiast linia obrony, znów w nowym zestawieniu, wypadła nieźle, a Wojciech Szczęsny obronił wszystkie strzały.

Nie ma w tym wszystkim logiki i tak będzie jeszcze niejeden raz. Nie zanosi się na to, że będziemy grali tak pięknie i skutecznie jak Hiszpania. Raczej będziemy się męczyć w wielu spotkaniach. Ale budowa jest już lekko powyżej fundamentów, majster chyba wie, co robi, chociaż wielu inspektorów budowlanych ma inne zdanie.