Legioniści męczyli się długo, ale ich zwycięstwo (a wiemy, jak chimeryczna może być Legia) było nieuniknione. Bełchatów, rozsprzedawany ponad miarę, płaci teraz cenę za niefrasobliwość swoich szefów. Tu nie pomogą żadne zmiany trenerów, bo choć zawodników w kadrze jest ponad 20, to graczy tylko kilku.

Patrzę na ŁKS i myślę, że trener Michał Probierz podjął ryzyko jak ci, którzy przed walką Kliczko – Adamek stawiali u bukmacherów na Polaka. Łodzianie w meczu z Zagłębiem przeprowadzili kilka ładnych akcji, bo to są nieźli zawodnicy. Ale właściwszy byłby czas przeszły. Kiedy jeden – dwóch starszych graczy wchodzi do młodej drużyny, ma to sens. Kiedy średnia wieku jedenastki wynosi około 30 lat, to już nie jest drużyna ekstraklasy, tylko ośrodek pobytowy piłkarza weterana. Raz wygrają, raz przegrają, ale to jest wegetacja. Ja ich nawet lubię, jednak rzeczywistości to nie zmienia.

 

A propos moich sympatii: żałuję Adama Nawałki, ale cieszę się z powrotu Dariusza Pasieki do ekstraklasy. To nie jest trener strażak i po pierwszym zwycięskim meczu oczywiście nie dołączę do chóru piszącego w gazetach i na forach internetowych, że „trener odmienił oblicze Cracovii". Ale widzę, że może to zrobić. Szkoda tylko, że Pasieka musi pracować z drużynami mającymi nóż na gardle. Jak nie w Arce, to w Cracovii. Zasługuje na coś lepszego.

Kilku piłkarzy Śląska Wrocław też. Drużyna gra, aż miło popatrzeć, nikt w ekstraklasie nie podaje i nie wykonuje wolnych czy kornerów tak jak Sebastian Mila, który w dodatku jest stuprocentowym Polakiem. A Franciszek Smuda szuka po świecie i po metrykach, robiąc wszystko, żeby do kadry nie powoływać zawodników z klubu, w którym akurat jest Orest Lenczyk.