Ja też nie bardzo wiem co z tym zrobić. Profesor Andrejević był wieloletnim działaczem FIFA, członkiem Komitetu Wykonawczego przez 45 lat! Cieszącym się szacunkiem za niezwykłe kompetencje w dziedzinie medycyny, ale i bezstronność w sytuacjach konfliktowych. To on ocenił bardzo krytycznie pracę sędziego rumuńskiego Victora Padureanu, który w meczu eliminacyjnym do igrzysk olimpijskich Bułgaria - Polska krzywdził naszych piłkarzy i wyrzucił z boiska Włodzimierza Lubańskiego.
Podczas mistrzostw świata w Anglii Andrejević był szefem komisji antydopingowej. W 9. tomie „Encyklopedii piłkarskiej Fuji" Andrzej Gowarzewski powołuje się na wydaną w roku 1986 książkę Andrejevicia (zmarł trzy lata później w wieku 91 lat), w której autor pisze o niedozwolonych środkach stosowanych przez piłkarzy z Korei Północnej. FIFA była tak zaskoczona, że nie bardzo wiedziała jak zareagować i ostatecznie skandal zatuszowała. Niemiecki historyk futbolu Hardy Grüne wspomina o tym w swojej „Fussball WM Enzyklopädie 1930 - 2010", ale łączy ze stosowaniem przez Koreańczyków wyciągiem z korzenia żeń-szeń. Słynny angielski dziennikarz Brian Glanville w wielokrotnie wznawianej książce „The Story of the World Cup" w ogóle o tym nie pisze. Wyraża jedynie swój podziw dla niezwykle ambitnie i mądrze grających Koreańczyków. O rzekomym dopingu niemieckich piłkarzy nie ma słowa.
Pierwszy przypadek stosowania dopingu zanotowano osiem lat później. Podczas mundialu w Niemczech wynik pozytywny miał Haitańczyk Ernst Jean-Joseph. Na mundialu w Argentynie ukarano Szkota Willie Johnstona a najgłośniejszy przypadek dotyczył Diego Maradony na mistrzostwach w USA.
Czy grzebanie się w historii sprzed blisko pół wieku ma sens? Jak najbardziej. Pod warunkiem, że prowadzi do sensownych wniosków a nie służy jedynie taniej sensacji.