Stolica hokeja przeniosła się do hali Staples Center, gdzie na zewnątrz rosną palmy, a kibice chodzą w krótkich spodenkach. To miejsce kojarzy się z koszykówką i Jackiem Nicholsonem, podziwiającym Kobego Bryanta.
Hokej jednak też był od dawna obecny w Los Angeles, o czym świadczy figura Wayne'a Gretzkyego przed halą, obok pomnika Magica Johnsona.
Kanadyjczyk grał w Kings w końcówce lat 80. i na początku 90., ale w tamtych czasach nie zdobyli Pucharu Stanleya, bo wpadli w najgorsze finansowe tarapaty w historii. Zakończyły się sprzedaniem klubu przez sąd dwójce biznesmenów Philipowi Anschutzowi i Edwardowi Roskiemu.
Podnosili się z tych kłopotów długo, musieli sprzedać Gretzky'ego, mieli kłopoty z awansem do play-off i nigdy nie doszli dalej niż do drugiej rundy. Aż do tego roku.
Czekali na mistrzostwo 45 lat, ale jak już tego dokonali, to w hollywoodzkim stylu. Tak, żeby wynik przeszedł do historii. Zaczęli od ósmego miejsca w Konferencji Zachodniej i byli skazywani na pożarcie przez najlepszych w sezonie Vancouver Canukcs.