Szybka podróż z piekła do nieba

Tomasz Adamek był na deskach, ale wstał i wygrał z?Travisem Walkerem przez techniczny nokaut w piątej rundzie

Publikacja: 10.09.2012 02:41

Tomasz Adamek może się spodziewać atrakcyjnych propozycji

Tomasz Adamek może się spodziewać atrakcyjnych propozycji

Foto: newspix.pl, Kamil Krzaczyński Kamil Krzaczyński

Korespondencja z Newark

To była klasyka gatunku, thriller z najlepszych lat Tomasza Adamka. Przypominający jego walki z Australijczykiem Paulem Briggsem, jeszcze w wadze półciężkiej, czy zwycięski pojedynek ze Steve'em Cunninghamem cztery lata temu w Newark, gdy „Góral" odbierał Amerykaninowi tytuł mistrza świata w wadze junior ciężkiej.

Tym razem jednak emocje były bez porównania większe. Niżej notowany, ale znakomicie przygotowany do tej walki 33-letni Walker (39-8, 31 KO) w drugiej rundzie rzucił prawym krzyżowym Adamka (47-2, 29 KO) na deski.

– Poleciałem na plecy, ale nie straciłem przytomności. Wstałem szybko – powie później polski pięściarz. Ale przyzna też, że Walker bił mocniej, niż sądził. I to nie tylko prawą ręką.  To były chwile grozy, do gongu kończącego to starcie było jeszcze 160 sekund. Adamek stał na krawędzi przepaści i niewielu było takich w Prudential Center, którzy wierzyli, że się uratuje.

Walker przyzna, że za wcześnie uwierzył w swoje szczęście. – Próbowałem zrobić to samo co za pierwszym razem, zacząć lewym, skończyć prawym. Nie sądziłem, że Adamka będzie jeszcze stać na kontrę. I stało się, nie widziałem tego ciosu – mówił pięściarz nazywany „pociągiem towarowym".

W jednej chwili szala przechyliła się na drugą stronę, Adamek wrócił z piekła do nieba. Teraz to Walkera liczył sędzia Ed Cotton, ten sam, który 16 lat temu w Atlantic City był w ringu podczas rewanżowej walki Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowe.

W końcówce drugiego starcia nad przepaścią stanął ten, który był tak blisko sensacyjnego zwycięstwa. Nikt nie słyszał gongu kończącego tę rundę, taka była wrzawa. Roger Bloodworth, trener Adamka, w przerwie mówił tylko: – Boksuj, nie bij się. Później go trafisz!

Ale tej bitwy nie dało się już powstrzymać. Kości zostały rzucone. – Walker lubi wymiany, więc powinno być ciekawie. Odpowiada mi taki styl, będzie bitka – mówił przed walką Adamek, ale chyba nie przewidział, że będą towarzyszyły temu tak dramatyczne okoliczności.

Polak pytany w szatni po zwycięskiej walce, co sprawiło, że w tych ciężkich chwilach nie stracił wiary w sukces, mówił „Rz": – Jak idziesz na wojnę, musisz się liczyć, że zostaniesz trafiony. Wtedy najważniejsze, by się podnieść. Dziękuję Bogu, że dał mi taką siłę. Gdybym stracił wiarę, byłby to sygnał z góry, że czas kończyć.

Bloodworth skomentował to, co się wydarzyło, krótko: – Tomasz przetrwał, bo ma szczękę z tytanu i niewiarygodne serce do walki.

W trzeciej rundzie Walker znów boksował mądrze i wszystko jeszcze mogło się zdarzyć. W kolejnym starciu przewaga Polaka była już wyraźna, a jeden z ciosów, bity w okolicę skroni rywala, wyraźnie nim zachwiał. – To były te chwile, kiedy czułem, że wcześniej czy później go złamię. Widziałem, że słabnie, a jego ciosy nie mają już takiej mocy jak wcześniej – tłumaczył Adamek, który poza kilkoma otarciami i niewielkim rozcięciem na czole nie wyglądał na kogoś, kto stoczył tak dramatyczną ringową wojnę.

W piątym starciu bitwa się skończyła za sprawą Cottona, który przerwał walkę po kolejnej serii kilkunastu ciosów Adamka. Sędzia podjął właściwą decyzję, nie protestował ani sam Walker, ani jego trener Dwight Pratchett. Później Amerykanin długie minuty siedział w swoim narożniku wykończony intensywnością tego pojedynku i uderzeniami Polaka. Adamek podbiegł do niego, podziękował za męską walkę.

– Do tanga trzeba dwóch. Tylko wtedy można stworzyć widowisko, które zapamięta się na długo – powiedział pięściarz z Gilowic.

Tym zwycięstwem Adamek zamknął usta tym, którzy go już skreślili. Pokazał, że w wadze ciężkiej też może wygrywać efektownie. Oczywiście ktoś powie, że Walker to druga liga tej kategorii, ale niekoniecznie trzeba się z tym zgadzać. Do tej walki bokser urodzony na Florydzie był bardzo dobrze przygotowany. Po raz pierwszy od lat ważył tak mało (106,59 kg), był szybszy niż zwykle. I niewiele brakowało, by wygrał, ale trafił na Adamka, który się nigdy nie poddaje.

22 grudnia Polak stoczy kolejny pojedynek (niewykluczone, że w nowojorskiej Madison Square Garden), który na otwartej antenie pokaże potężna amerykańska telewizja NBC.

Za wcześnie jeszcze na nazwisko rywala, ale na pewno będzie to ktoś znany, wysoko notowany, być może Kubańczyk Odlanier Solis. I co warto podkreślić, Adamek nie stałby w takiej walce na straconej pozycji.

Kliczko wygrywa

Witalij Kliczko obronił pas mistrza świata w wadze ciężkiej federacji WBC. Wygrał w Moskwie przez techniczny nokaut w czwartej rundzie z reprezentującym Niemcy Manuelem Charrem.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium