To wiadomość dobra nie tylko dla polskiego bramkarza i jego klubu, ale i reprezentacji Polski. Boruc ma 33 lata, co jak na goalkeepera nie jest wiekiem podeszłym. Słynny włoski bramkarz Dino Zoff został mistrzem świata kilka miesięcy po czterdziestych urodzinach. Z ostatnich piętnastu meczów, w których  występował Polak Southampton przegrał tylko cztery. To, że Boruc wrócił po ponad dwuletniej nieobecności do reprezentacji Polski na mecz z Ukrainą świadczy tyleż o jego klasie, co sytuacji na pozycji bramkarza w polskiej kadrze.

Przez wiele miesięcy cieszyliśmy się, że przynajmniej tutaj mamy graczy na przyzwoitym europejskim poziomie. Jerzy Dudek zdobył w barwach Liverpoolu Puchar Mistrzów. Tomasz Kuszczak był rezerwowym Manchesteru Utd., kiedy drużyna ta wygrywała Ligę Mistrzów. Łukasz Fabiański a po nim Wojciech Szczęsny byli pierwszymi bramkarzami Arsenalu a Przemysław Tytoń grał na tyle dobrze w Rodzie Kerkrade, że kupiło go PSV Eindhoven. Sytuacja była tak dobra, że Franciszek Smuda, w ramach porządków w kadrze, pozbył się z niej Boruca, który - bądźmy szczerzy - na zgrupowaniach kadry prowadził dość beztroski tryb życia. A potem okazało się, że wychwalany pod niebiosa Szczęsny nie wytrzymuje presji w meczu otwierającym mistrzostwa Europy i z czerwoną kartką (zresztą po dwóch błędach) wylatuje z boiska. Zastępujący go Tytoń broni rzut karny i wydaje się, że mamy nowego bohatera. Ale dziś Tytoń nie ma miejsca nawet w swojej drużynie klubowej a zachwyty nad Szczęsnym zmalały. Po licznych kontuzjach odrodził się Fabiański, jednak po dobrych meczach w Premier League i Lidze Mistrzów znów doznał kontuzji. Kuszczak jest bardzo dobry, ale gra w drugiej lidze angielskiej, w Brighton.

W tej sytuacji tylko Artur Boruc po przejściach jest wciąż i mimo wszystko bramkarzem, na którego można liczyć najbardziej. Zbyt często był on oceniany nie tylko na podstawie gry, ale zachowań. A to wypił za dużo i nie w porę, a to, grając w katolickim Celtiku, prowokował protestanckich kibiców Glasgow Rangers. Był kochany przez jednych i nienawidzony przez innych. Bronił na najwyższym światowym poziomie podczas mistrzostw Europy w Austrii i wpuszczał kompromitujące bramki w Belfaście czy Bratysławie. Ale to jest wciąż świetny bramkarz, w dodatku ktoś taki, kogo głos w szatni się liczy.

Na tej pozycji, kiedy przez półtorej godziny patrzy się na poczynania kolegów, nie dających sobie rady w polu, nerwy wystawione są na ciężką próbę. Samemu niewiele można zrobić. Nic dziwnego, że bramkarze są ludźmi wyjątkowo zestresowanymi, zachowują się czasami ekscentrycznie a niektórzy mówią od rzeczy jeszcze wiele lat po zakończeniu kariery sportowej. Dbajmy o Artura Boruca, żebyśmy nie mieli gorszego.