32-letni „Diablo" (48 zwycięstw, dwie porażki i remis) będzie w piątek zdecydowanym faworytem w pojedynku z Włochem.
Włodarczyk jest obecnie jedynym polskim mistrzem świata na zawodowych ringach. Pas WBC w kategorii junior ciężkiej odebrał właśnie Fragomeniemu (31 wygranych, trzy porażki, dwa remisy), kiedy wygrał z nim przed czasem trzy lata temu w Łodzi.
Rok wcześniej w Rzymie mu się to nie udało. W dziewiątej rundzie miał Włocha na deskach, ale nie dokończył dzieła, czego później nie mógł sobie darować. Jeden z sędziów widział wprawdzie wysokie zwycięstwo Włodarczyka, ale drugi minimalną wygraną Fragomeniego. Trzeci wypunktował wtedy remis i właśnie remisem skończyła się ta walka. Ówczesny trener Włocha, słynny Patrizio Oliva, był blady jak ściana, a komentujący ten pojedynek Nino Benvenuti, najpopularniejszy pięściarz w historii włoskiego boksu, odetchnął z ulgą.
Spokojny trener
Dziś Fragomeni ma skończone 44 lata i najlepsze czasy za sobą, dlatego pytanie, dlaczego znów walczy o mistrzostwo świata, wydaje się logiczne. Ale zawodowy boks nie zawsze bywa racjonalny. Od maja 2010 r. i porażki w Łodzi z Włodarczykiem, Włoch osiągnął niewiele. Raz wygrał i zremisował ze swoim rodakiem, 47-letnim Silvio Branco, pozostałe cztery pojedynki rozstrzygnął na swoją korzyść, kiedy walczył z przeciętnymi rywalami. Nie oznacza to jednak, że Fragomeniego można lekceważyć, bo to bardzo solidny zawodnik. Przed laty był mistrzem Europy amatorów w wadze do 91 kg (1998), choć po raz pierwszy stanął na ringu, kiedy miał już 22 lata.
– Nie bije zbyt mocno, ale zadaje dużo ciosów, zamęcza tempem przeciwników – tak mówił o nim przed pierwszą walką w Rzymie Fiodor Łapin. Teraz trener Włodarczyka jest spokojniejszy, bo wie, że atuty są po stronie polskiego mistrza.