Dla Polaka, jeżdżącego w belgijskim zespole Omega Pharma Quick-Step, to już drugi medal w tej konkurencji. W ubiegłym roku było jednak dużo lepiej. We Florencji Omega sięgnęła po złoty medal, ale jechała w innym, nieco mocniejszym składzie, m.in. ze znakomitymi fachowcami od jazdy na czas, Francuzem Sylvainem Chavanelem i Belgiem Kristofem Vandewalle. Liderem grupy pozostał Tony Martin, od lat najlepszy na świecie specjalista od czasówek.
Wczoraj Niemiec nadawał tempo Omedze, nie na tyle mocno, żeby poprowadzić ją do trzeciego z rzędu złotego medalu w nowej, wprowadzonej w 2012 roku do programu mistrzostw, konkurencji. Nie ma ona nic wspólnego z dawną jazdą drużynową na 100 km, zlikwidowaną w 1994 roku.
Na dystansie o połowę krótszym startują bowiem kolarskie korporacje, a nie zespoły narodowe. Jest to ukłon Międzynarodowej Federacji Kolarskiej (UCI) wobec inwestujących w ten sport sponsorów. Zapewnia się im w ten sposób kolejne godziny reklamy. Hołubi się ich też podczas dekoracji. Zwycięzcy słyszą hymn kraju, w którym zarejestrowana jest drużyna. W Ponferradzie odegrano więc hymn USA dla zespołu BMC Racing, w którym jeździ tylko jeden Amerykanin.
Profil mistrza
Kwiatkowski nie ma prawa narzekać na brąz, choć to właśnie Omega wraz z Oricą Green-Edge uznawane były za faworytów niedzielnego wyścigu. Dla polskiego kolarza drużynówka była jedynie przystawką przed głównym daniem, czyli wyścigiem ze startu wspólnego, który za tydzień odbędzie się na tej samej trasie. Kolarz z Torunia będzie liderem dziewięcioosobowej polskiej reprezentacji.
– To zawodnik, który ma niemal idealny profil przyszłego mistrza świata. Bardziej się nadaje do tego typu wyścigu niż do wielkich tourów – powtarza prezes PZKol i były trener polskiej kadry Wacław Skarul.