Urzędujący mistrz świata Lewis Hamilton nie pozostawił cienia wątpliwości, odnosząc pewne zwycięstwo po starcie z pole position. Przez cały wyścig jak cień podążał za nim zespołowy partner Nico Rosberg, ale ani razu nie zdołał zbliżyć się na tyle, by pomarzyć o skutecznym ataku. Ostatnie miejsce na podium zajął Sebastian Vettel startujący po raz pierwszy w barwach Ferrari. Niemiec minął metę ze stratą pół minuty do zwycięzcy.
Na nic zdał się doping tysięcy Australijczyków, którzy na jeden marcowy weekend tradycyjnie musieli oddać ocienione alejki Albert Park we władanie mistrzom kierownicy, rezygnując z joggingu, tenisa czy partyjki krykieta na przystrzyżonej trawie.
Lokalni kibice uzbrojeni w żółte tabliczki z zielonym napisem „Go Dan!" gorąco dopingowali objawienie zeszłego sezonu Daniela Ricciardo. Nie przeszkadzało im, że wiecznie uśmiechnięty kierowca Red Bulla pochodzi z drugiego końca kraju, z odległego o 3500 km Perth. Ważne było to, że przez cały miniony rok tylko Dan potrafił podjąć rękawicę rzuconą przez Hamiltona i Rosberga, wygrywając aż trzy wyścigi w zdominowanym przez Mercedesa sezonie.
Niestety, w pierwszym tegorocznym starciu zabrakło mu amunicji: Renault znów przespało zimę. Francuski dostawca jednostek napędowych liczył na odrobienie strat do Mercedesa, a tymczasem przepaść jeszcze się powiększyła. Ricciardo przed własną publicznością przegrał nie tylko z Mercedesami, Vettelem czy Felipe Massą w mocnym jak w zeszłym roku Williamsie, przed nim na mecie zameldował się także debiutant Felipe Nasr, startujący w barwach Saubera.
Szwajcarska ekipa przez cały sezon 2014 nie zdobyła ani jednego punktu, a weekend w Australii rozpoczęła od sądowej batalii z Holendrem Giedo van der Garde, który miał kontrakt na starty w sezonie 2015, ale został odsunięty na boczny tor, bo Nasr i Marcus Ericsson wnieśli większe wsparcie finansowe. Po kilku dniach spędzonych w Sądzie Najwyższym stanu Wiktoria van der Garde i Sauber postanowili poszukać polubownego rozwiązania po wyścigu, w którym Nasr zajął rewelacyjne piąte miejsce, a Ericsson był ósmy.
W Australii wystarczyło właściwie dojechać do mety, żeby zdobyć punkty. Kierowcy cudem uratowanej przed bankructwem ekipy Marussia – obecnie startuje pod nazwą Manor – przez cały weekend w ogóle nie wyjechali na tor, bo przed niedoszłą aukcją wyposażenia ekipy skasowano z twardych dysków całe oprogramowanie i wszystkie dane służące do obsługi samochodów.
Valtteri Bottas z Williamsa doznał podczas kwalifikacji urazu pleców i lekarze nie dopuścili go do startu, a Red Bull Daniiła Kwiata i McLaren Kevina Magnussena wyzionęły ducha przy wyjeździe na pola startowe.