Plany są ambitne – działacze planują testy setek, może nawet tysięcy próbek pobranych w 2008 roku. Dyrektor MKOl ds medycznych Richard Budgett potwierdził w drugiej połowie marca, że analizy już się zaczęły, idą sprawnie i wkrótce należy także oczekiwać rozpoczęcia badań próbek z zimowych igrzysk w Vancouver (2010) i letnich w Londynie (2012).
Ponowne badania otwierają możliwość pozbawiania sportowców medali olimpijskich nawet 10 lat po tym, jak robiono testy. – To ważna sprawa, choć wiemy, że nie ma rozwiązań do końca idealnych. Ale znów zbliżamy się do celu, skracamy okres trzymania próbek, lecz jeśli nie mamy narzędzi do wykrycia jakichś metod dopingowych, to dalej czekamy – mówi dyrektor Budgett.
MKOl rozpoczął przechowywanie zawartości probówek pobieranych w czasie igrzysk od 2004 roku. Zwożone są do laboratorium w Lozannie i tam czekają na swoją kolej oraz nowe sposoby analiz. Niedawno działacze przedłużyli maksymalny czas składowania próbek z ośmiu do dziesięciu lat, co oznacza, że te z Pekinu mogą poczekać nawet do 2018 roku.
W Chinach pobrano ich ok. 4000, wedle Bugetta, na razie powtórne testy jeszcze nie przyniosły wykrycia przypadków dopingu, ale to dopiero początek pracy. Im bliżej końca 2018 roku, tym więcej zawartości pekińskich probówek podlegać będzie ocenie. – Kto wie, co będzie wykrywalne za dwa lata, warto poczekać – zapewnia Richard Budgett.
Tropiciele dopingu mają dziś nowe wytyczne, co do kierunku swych poszukiwań. Nie ma jeszcze oficjalnej decyzji w tej sprawie, ale nieoficjalnie wiadomo, że najwięcej uwagi poświęca się obecnie próbkom od sportowców, którzy startowali w Pekinie i mają szansę na kolejny start podczas igrzysk w Rio de Janeiro.