W półfinale zagrają od czwartku do soboty Judd Trump ze Stuartem Binghamem oraz Barry Hawkins ze Shaunem Murphym. Wiadomo zatem na pewno, że mistrzem świata znów będzie Anglik.
Mistrzostwa już dostarczyły miłośnikom snookera dużo wrażeń. W centrum wydarzeń, jak niemal zawsze, bywał O'Sullivan, nie tylko dlatego, że w jednym z meczów zagrał kilka frejmów bez butów (ma problemy po biegowej kontuzji stopy) i wykonał gest ręką, który bardzo nie spodobał się sędziom.
Największe zamieszanie spowodował podczas pierwszej części ćwierćfinału z Binghamem, gdy ustawił na stole kredę do nacierania końcówki kija, jak tłumaczył – do oceny linii uderzenia.
Kary nie było (sędzia Terry Camilleri też był chyba zaskoczony), reguły snookera mówią o faulu, jeśli na stole pojawi się jakiś obiekt do pomiaru odległości bil od siebie i band, ten przypadek raczej był inny. Dzień później działacze World Snooker przejrzeli zapis meczu i uznali, że kreda na stole nie powoduje złamania przepisów.
Stuart Bingham nie przejął się zbytnio sławą i nieprzewidywalnością zachowań swego rywala, objął prowadzenie 5-3. W następnej sesji zaczął od brejka 145-punktowego (wyrównał dotychczasowy najlepszy wynik mistrzostw Neila Robertsona) i prowadził już 6-3.