Stara gra w Państwie Środka przeżywa zmienne losy. Są historyczne świadectwa, że pewna odmiana golfa narodziła się przed wiekami właśnie za Wielkim Murem. Na pewno wbijano tam piłki do dołków do 1949 roku, czyli chwili pierwszego wielkiego zakazu burżuazyjnej gry, jaki wydał sam przewodniczący Mao Zedong, gdy uznał, że spacer z kijami po polu jest rozrywką zbyt elitarną, by przetrwała w kraju mas pracujących.
Długo przewodniczącego Mao słuchano, ale gdy go zabrakło i przyszła polityczna odwilż, ponowne otwarcie Chin na golf okazało się dość szybkie. Boom zaczął się kilkanaście lat temu. Zapał do zakazanej gry wzrósł tak gwałtownie, że powstały nie tylko pojedyncze pola, lecz nawet ogromne ośrodki golfowe w skali stosownej do wielkości kraju.
Chińscy golfiści i golfistki zaczęli się też liczyć w turniejach zawodowych, zaczęto organizować turnieje PGA Tour i LPGA Tour, ruszyła turystyka golfowa. Chiński rząd uznał jednak ostatnimi czasy, że sprawy nie poszły właściwym torem, nakazał zamknięcie kilkunastu pól golfowych i zabronił gry politykom.
Partia komunistyczna wydała jeszcze bardziej powszechny zakaz – dotyczący wszystkich członków, co oznacza golfowe wykluczenie ok. 88 mln osób w Państwie Środka. Nowe przepisy mają duży zakres – są w nich zapisy o zakazie posiadania i używania kart członkowskich w siłowniach i stowarzyszeniach sportowych o charakterze klubowym, także zakaz wykorzystywania kart konsumenckich lub zrzeszania się w prywatnych klubach rozrywkowych (w praktyce chodzi o zakaz uprawiania w takich przybytkach seksu pozamałżeńskiego), ale tylko jeden sport – golf, mimo statusu olimpijskiego, został wymieniony ad litteram.
Określono także kary za złamanie nowych przepisów: członek partii może najpierw otrzymać ostrzeżenie, lecz w przypadku recydywy lub znaczącego stopnia winy – od razu grozi mu wydalenie z organizacji.