MMA: Boks ma powody do strachu

Joanna Jędrzejczyk pokonała w Madison Square Garden Karolinę Kowalkiewicz i obroniła tytuł mistrzyni UFC. Rewanż w Polsce?

Aktualizacja: 13.11.2016 21:20 Publikacja: 13.11.2016 18:58

MMA: Boks ma powody do strachu

Foto: AFP

Przed walką niepokonanych Polek nie brakowało złej krwi, mistrzynią prowokacji była Jędrzejczyk (13-0), ale gdy już wyszły do oktagonu, najważniejszy był sport.

Pięć trzyminutowych rund upłynęło błyskawicznie, pojedynek rozgrywany w stójce stał na bardzo wysokim poziomie, co podkreślali nie tylko amerykańscy eksperci. Skazywana na szybką porażkę Kowalkiewicz (10-1), choć przegrała pierwsze trzy rundy, nie dała się zdominować najlepszej bez podziału na kategorie wagowe zawodniczce UFC. A w czwartym starciu stanęła przed wielką szansą znokautowania mistrzyni kategorii słomkowej (52 kg). Trafiła prawym krzyżowym, Jędrzejczyk się zachwiała, ale nie padła na matę. Kowalkiewicz ruszyła do zdecydowanego ataku, jednak nie dała rady zakończyć pojedynku.

– Jestem na siebie zła, bo mogłam ją znokautować. Ale zrobię to, gdy dojdzie do rewanżu w Polsce – mówiła już po ogłoszeniu werdyktu Kowalkiewicz.

Sędziowie punktowali zgodnie 49:46 dla Jędrzejczyk, która wygrała czwartą walkę w obronie tytułu. Miała jednak świadomość, że nikt wcześniej nie sprawił jej tylu kłopotów. Mistrzyni zamiast na konferencję prasową udała się do szpitala, gdyż zachodziła obawa, że po ciosie Kowalkiewicz ma złamany nos. Prześwietlenie to wykluczyło.

Jędrzejczyk jest otwarta na rewanż w Polsce, ale prezydent UFC Dana White proponuje, by Kowalkiewicz wcześniej stoczyła walkę z Brazylijką Claudią Gadelhą, i chyba tak właśnie będzie.

Wielką galę UFC 205 w Nowym Jorku kończył pojedynek największej gwiazdy MMA Conora McGregora, mistrza wagi piórkowej, z Eddie Alvarezem o należący do Amerykanina pas kategorii lekkiej. Leworęczny mistrz kontry z Irlandii potwierdził, że równie skutecznie nokautuje rywali, jak reklamuje swoje walki, wpływając na ich sprzedaż i rekordowe zyski. Alvareza znokautował w drugiej rundzie i przeszedł do historii, bo nikt przed nim nie miał jednocześnie mistrzowskich pasów w dwóch kategoriach.

Ale i tak największym zwycięzcą tej niezwykłej gali jest Ultimate Fighting Championship (UFC), najpotężniejsza organizacji mieszanych sztuk walki (MMA). Przez lata walki w oktagonie, tzw. klatce, były zakazane nie tylko w Nowym Jorku, ale i całym stanie, a tu w debiucie taki sukces.

Madison Square Garden była pełna (20 427 osób), a zysk z biletów (17,7 mln USD), zgodnie z przewidywaniami, jest nie tylko nowym rekordem UFC, ale i tej historycznej hali. Poprzedni (13,5 mln) ustanowiono w marcu 1999 roku, gdy walczyli Evander Holyfield z Lennoxem Lewisem o bokserskie tytuły w wadze ciężkiej.

Mieszane sztuki walki przebyły długą drogę, dziś już nie zamierzają się dzielić z boksem tortem po równo. Śmiało sięgają po więcej. Choć nie podano jeszcze wyników pay- -per-view, to wszystko wskazuje, że też będą rekordowe, a to oznacza, że prymat boksu w walce o zyski i wpływy może być zagrożony.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem