Korespondencja z Lahti
Od mistrzostw świata w Falun i brązowego medalu z Sylwią Jaśkowiec w sprincie drużynowym – minęły 2 lata i 6 dni. Po tamtych mistrzostwach powiedziała, że zostaje w sporcie dla dwóch biegów: na 10 km stylem klasycznym w Lahti i na 30 km podczas przyszłorocznych igrzysk w Pjongczang. Nadszedł czas pierwszego z nich.
Te dwa minione lata były czasem zmian, poszukiwania nowej drogi w życiu i sporcie, innego rodzaju satysfakcji. Pierwszą z nich dało zwycięstwo w 91. Biegu Wazów. Uroki maratonów pani Justyna poznawała (i poznaje) w barwach norweskiego Teamu Santander.
Szykowała się do startu w Lahti już wtedy, gdy zaczęła oszczędzać bolące nogi i opuszczać pucharowe biegi stylem łyżwowym, gdy w styczniu 2016 roku ostatni raz wspięła się na Alpe Cermis i z ulgą pożegnała na zawsze Tour de Ski. Godziła się potem na miejsca za plecami Norweżek, na porażki, które kiedyś nie miały prawa się zdarzyć, niekiedy nawet na zarzuty, że to przeciąganie zmierzchu kariery, bez nadziei na jeszcze jeden wielki bieg.
To był chyba najtrudniejszy czas. Pięciokrotna medalistka olimpijska, ośmiokrotna medalistka mistrzostw świata, czterokrotna mistrzyni Tour de Ski, właścicielka czterech wielkich Kryształowych Kul za Puchar Świata i pięciu małych, odznaczana przez prezydentów, wyróżniana od niemal dekady w dziesiątkach plebiscytów, Kobieta Roku, Sportowiec Roku i Najpiękniejsza Polka w jednym, laureatka telewizyjnych Wiktorów i Honorowy Ambasador Ziem Górskich, wreszcie młoda pani doktor nauk o kulturze fizycznej – znów wybrała mozolny trening, którego efektów wcale nie musiała być pewna.