Łyżwiarstwo szybkie: Lider zawiódł, świat uciekł

Po igrzyskach w Soczi wydawało się, że Polska może być potęgą. Nic z tych marzeń nie zostało.

Publikacja: 19.12.2017 19:47

Łyżwiarstwo szybkie: Lider zawiódł, świat uciekł

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Polacy nigdy nie wypadli tak dobrze na igrzyskach jak blisko cztery lata temu w Rosji. Trzy medale, w tym jeden złoty, drugie miejsce w klasyfikacji medalowej. Wspaniały bieg Zbigniewa Bródki na 1500 m i zwycięstwo o 0,003 sekundy, czyli o 5 cm, z Holendrem Koenem Verweijem przeszło do historii polskiego sportu.

Życiorys złotego medalisty z Soczi, strażaka z Domaniewic koło Łowicza, który łączy pracę zawodową z treningami, opowiedziały wszystkie media. Łyżwiarstwo szybkie stało się – zaraz po skokach – naszą dyscypliną numer 2 w sportach zimowych.

Warszawski niewypał

Tej koniunktury nie udało się wykorzystać, choć plany były ambitne. Na fali sukcesu Bródki, Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego (PZŁS) zgłosił swą kandydaturę do organizacji mistrzostw Europy. Światowa federacja przyjęła propozycję bez mrugnięcia okiem. Impreza miała się odbyć w Warszawie na zmodernizowanym torze Stegny w styczniu 2017 roku. Ówczesny prezes PZŁS Krzysztof Kowalczyk był pewien, że nic nie stoi na przeszkodzie, by władze stolicy i Ministerstwo Sportu i Turystyki wydały ponad 100 milionów złotych na zadaszenie i przebudowanie przestarzałego toru.

Ale po zmianie rządu nowy minister Witold Bańka zrezygnował z tego pomysłu i postanowił, że pierwszy w Polsce tor zadaszony powstanie w Tomaszowie Mazowieckim. Niedawno nastąpiło otwarcie Areny Lodowej, odbyły się tam już mistrzostwa Polski. Koszt budowy obiektu wyniósł 42 miliony złotych.

W ubiegłym roku światowa federacja odebrała Polsce prawo organizacji mistrzostw Europy. Kowalczyk, który był prezesem od lat 80., podał się do dymisji. Nie tylko z powodu niewypału z ME. Jego przeciwnicy zarzucali mu, że związek działa w starym stylu, nie potrafi wykorzystać koniunktury, czytaj przyciągnąć pieniędzy.

Nowym prezesem został Roman Derks. Pozycję Kowalczyka osłabiła przede wszystkim spektakularna utrata sponsora. Firma OTTO zrezygnowała ze wsparcia, bo prezes nie zgadzał się z wizją szkoleniową i organizacyjną partnera, który chciał położyć dużo większy nacisk na short-track i zatrudniać trenerów z zagranicy. Holenderski sponsor wycofał się i założył własną grupę szkoleniową w Białymstoku, choć wcale nie widać, by stworzył nową jakość.

W Korei bez męskiej drużyny

Konflikty i bezwład w związku nie sprzyjały łyżwiarzom, choć nie mogli narzekać na brak pieniędzy na przygotowania. Jeździli na tory w Austrii albo Norwegii, ale brakowało ścisłego nadzoru nad tym, co robią. Dziś, nawet w najbardziej optymistycznych prognozach, próżno szukać panczenistów jako kandydatów do medalu w Pjongczangu.

W Soczi oprócz Bródki na podium stawały polskie drużyny. Kobiecy zespół w składzie: Katarzyna Bachleda-Curuś, Natalia Czerwonka, Katarzyna Woźniak i Luiza Złotowska – ukończył finał na drugim miejscu. Bródka, Konrad Niedźwiedzki i Jan Szymański sięgnęli po brązowy medal. Dziś już wiadomo, że męska drużyna zapewne nie pojedzie do Korei – nie przebrnęła kwalifikacji na olimpijskim torze w Salt Lake City, jest pierwszą drużyną rezerwową.

Wiesław Kmiecik, wieloletni trener kadry narodowej, który w ubiegłym roku stracił posadę i poszedł szkolić juniorów, tłumaczy, że w polskim łyżwiarstwie cztery–trzy lata temu zamknął się pewien cykl. Najlepsi zawodnicy apogeum formy osiągnęli właśnie w Soczi. Odnosili sukcesy przed imprezą w Rosji i dobre wyniki na igrzyskach były tego konsekwencją. W latach poprzedzających igrzyska 2014 drużyna zajmowała 5. albo 6. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, Bródka wygrał zawody PŚ w Erfurcie, bywał w ścisłej czołówce, bił rekordy Polski. Własne rekordy poprawiali Niedźwiedzki i Szymański.

Tuż po igrzyskach nie było jeszcze tak źle. Drużyna wygrała zawody PŚ w Berlinie, trzy razy stawała na podium. Bródka jednak pogrążył się w przeciętności. Trenerzy tłumaczą go kontuzją, nigdy do końca niezaleczoną, ale – nie ma co ukrywać – mistrz olimpijski nadmiernie korzystał z popularności. Były wywiady w telewizjach śniadaniowych, imprezy ze sponsorami. Bródka wciąż nie mógł się również zdecydować, kim właściwie jest – łyżwiarzem czy strażakiem. W czasach ścisłej specjalizacji w sporcie na takie dylematy nie można sobie pozwolić. Zespół nie zawsze mógł liczyć na swojego lidera.

Zawodnicy trenowali oddzielnie, startowali jeden tu, jeden tam, nie potrafili się zgrać, co w tej specjalności ma kluczowe znaczenie. Tydzień temu po występie w Salt Lake City Bródka sam powiedział, że zawiódł, pojechał najsłabiej.

Kwalifikację olimpijską zapewnioną ma drużyna kobiet, która nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu. Jej liderką jest 37-letnia Katarzyna Bachleda-Curuś. Ten zespół jest jedyną polską szansą na medal w Pjongczangu.

– Japonki i Kanadyjki są poza zasięgiem, ale o brąz nasze dziewczyny mogą walczyć na pewno. Talent na medal ma też Artur Waś, skoro stać go na zajęcie miejsca na podium PŚ, ale cały czas mam wrażenie, że ten chłopak nie wykorzystuje potencjału. Silni są sprinterzy Piotr Michalski i Artur Nogal – mówi „Rzeczpospolitej" Wiesław Kmiecik.

Mamy talent

Za wielki talent uważa się zaledwie 17-letnią Karolinę Bosiek, najlepszą juniorkę na świecie. Trudno oczekiwać, żeby walczyła o medal już w Korei, najważniejsze, by nie zmarnowała czasu do następnych igrzysk w Pekinie (2022).

Na pytanie, co się stało z polskim łyżwiarstwem szybkim przez blisko cztery lata, Kmiecik odpowiada, że to świat poszedł naprzód.

– Poprawiły się słabsze do tej pory federacje – Włochy, Nowa Zelandia. Znów mocna jest Norwegia, Japonia – mówi były trener kadry narodowej.

Zawodnicy tych krajów nie zdobywali medali w Soczi, ale nie przespali czterolecia przygotowań do kolejnych igrzysk.

Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali