Pierwszy raz wystartowali o 11., w pięknym słońcu. O tej przyjemnej porze należało odrobić zaległości, czyli rozegrać jednoseryjny konkurs przeniesiony z wietrznej soboty. Zgodnie z regułami lotów na belce pojawiło się czterdziestu skoczków, wyłonionych w piątkowym prologu.
Żadnego zaskoczenia nie było, fantastyczni lotnicy pozostali fantastycznymi lotnikami – wygrał król skokowej zimy Stefan Kraft przed Danielem Huberem i Domenem Prevcem. Austriacy przenieśli tę rywalizację na poziom niedostępny dla innych: tylko oni polecieli za granicę 240 metrów czyli rozmiar skoczni, tylko oni pokazali, że skocznia Vikersundbakken zasługuje na to, by nazywać ją również Monsterbakken.
Czytaj więcej
Ostatni prolog Raw Air 2024 wygrał w piątek w Vikersund Peter Prevc, Aleksander Zniszczoł zajął dobre piąte miejsce. W czterdziestce, która wystartuje w sobotnim konkursie są czterej Polacy.
Wygrana Krafta oznaczała przede wszystkim to, że zdobył wielką Kryształową Kulą, czyli wygrał rywalizację o Puchar Świata 2023/2024. Wygrana w Raw Air 2024 (już trzecia) właściwie została zapisana dzielnemu Austriakowi jeszcze przed startem w Vikersund, choć oczywiście los zawsze mógł splatać figla i znaleźć jakieś inne rozwiązanie. W praktyce ważna była tylko rywalizacja o małą Kryształową Kulę za loty, w niej austriacki lider mimo przedpołudniowej wygranej, miał za małą przewagę nad Peterem Prevcem, Timim Zajcem, Danielem Huberem, może nawet Domenem Prevcem, by pisać i mowić o rozstrzygnięciach.
Polacy koło południa skakali różnie, choć przewidywalnie. Aleksander Zniszczoł miał dziesiątą notę pierwszego konkursu, pozostali, czyli Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła nie wyglądali na zmotywowanych do dalekich lotów. Tyle dobrego, że cała czwórka w klasyfikacji Raw Air znalazła się w pierwszej trzydziestce, a to oznaczało udział w ostatnim, popołudniowym konkursie w Vikersund.