W Willingen nie było nikomu łatwo – mocny wiatr przeszkadzał skoczkom, deszcz zmniejszał zapał 23,5 tysiąca widzów, ale konkurs, choć w znacznych fragmentach rządzony przypadkiem, w końcu mógł się podobać, zwłaszcza, gdy oglądało się skoki zwycięzcy. Forfang już wcześniej wyrównał rekord Klemensa Murańki z 2021 roku (153 m), w sobotę dodał do tego rezultatu 2,5 m i zdecydowanie (o 31 punktów) wyprzedził Japończyka Ryoyu Kobayashiego i rodaka Kristoffera Eriksena Sundala.
Niewiele wskazywało na to, że w Willingen zobaczymy w głównych rolach skoczków polskiej kadry. Pawła Wąska z pierwszego konkursu wykluczyła infekcja, z pozostałej czwórki nieźle pokazywał się podczas treningów i kwalifikacji jedynie Aleksander Zniszczoł, który potrafił na Muehlenkopfschanze latać śmiało poza granicę 130 m. Okazało się, że potrafi więcej.
Pierwsza seria przewróciła jednak większość standardowych wyobrażeń o hierarchii w świecie męskich skoków narciarskich. Najdłuższy skok, 147,5 m, wykonał Fin Antti Aalto, za nim był Forfang (144), trzeci Zniszczoł (145,5) po bardzo udanym skoku, nieco wspieranym wiatrem. Podmuchy rządziły rywalizacją, trudno było to ukryć. Skoków powyżej granicy 140 nie było wiele, w sumie sześć, wykonali je jeszcze Słoweniec Peter Prevc i Austriacy Daniel Tschofenig oraz Michael Hayboeck.
Czytaj więcej
Timi Zajc nie obronił prowadzenia po piątku. Po jedynej serii rozegranej na skoczni Kulm w sobotę wyprzedzili go Stefan Kraft i Andreas Wellinger. Piotr Żyła zachował w Bad Mitterndorf dobre, szóste miejsce. W niedzielę konkurs drużyn
Najlepsi w klasyfikacji PŚ nie mieli szczęścia, Japończyk Ryoyu Kobayashi, wcześniej dobrze radzący sobie z kaprysami Muehlenkopfschanze zajmował 15. miejsce, niemiecki wicelider PŚ Andreas Wellinger był siódmy, nie awansowali do serii finałowej Karl Geiger i Philipp Raimund, mocny Austriak Jan Hoerl był 29. Lider i mistrz świata w lotach Stefan Kraft trafił najgorzej, skoczył ledwie 122 m i zakończył start po pierwszej serii, na 39. miejscu.