Miejsce na podium bez Dawida Kubackiego nie wydawało się zbyt pewne, ale okazało się, że Piotr Żyła, Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł i Kamil Stoch zmobilizowali się wystarczająco, by oddać osiem niezłych skoków. Były wśród nich dwa wybitne – 128,5 m Stocha w pierwszej serii i 132 m Żyły w drugiej, ale chyba bardziej liczyło się to, że nikt nie zaliczył wpadki – inni zaliczyli.
Pierwsza seria przyniosła kilka nieoczekiwanych wyników: ledwie 95 m Domena Prevca, 101 m Daniela Andre Tande, tylko 111 m Roberta Johanssona – Słoweńcy i Norwegowie dość szybko musieli przestać myśleć o zwycięstwie, choć, należy przyznać – ładnie walczyli, a lider i zdobywca PŚ Halvor Egner Granerud miał najwyższą notę indywidualną konkursu.
Czytaj więcej
Puchar Świata w skokach narciarskich dotarł do przedostatniego przystanku w Lahti. Zaplanowano tam skoki drużynowe w sobotę, konkurs indywidualny w niedzielę
Polacy wykorzystali momenty słabości rywali, w połowie imprezy zajmowali drugą pozycję za bezkonkurencyjnymi Austriakami, utrzymywali ją do przedostatniej próby. Goniący Stocha i resztę Słoweńcy, w końcu mistrzowie świata, odrobili jednak wiele strat (także Prevc) i na końcu zaryzykowali najbardziej obniżając belkę dla Anze Laniska.
Lanisek zrobił co należy, skoczył świetnie, postawił Stocha przed trudnym wyzwaniem i można zrozumieć pewien zawód polskiego mistrza, że tego drugiego miejsca nie obronił, choć w sobotę skakał przecież zupełnie dobrze.