Wedle zmienionego rozkładu dnia konkurs drużynowy został poprzedzony seriami treningowymi. Trener Michal Doleżal nie potrzebował wszystkich prób Polaków, żeby podać skład czwórki na sobotnie zawody: Piotr Żyła, Stefan Hula, Jakub Wolny i Paweł Wąsek. Pozostała siódemka dostała wolne do startu niedzielnych kwalifikacji.
W kwestii tego wyboru wielkiej dyskusji nie było, Żyła, mimo kaprysów dyspozycji, to pewniak. Hula pokazał niezłą próbę już w piątek, Wąsek nawet po przygodach z licznymi testami na Covid-19 trzyma formę, w pierwszym treningu był drugi, za Ryoyu Kobayashim, drugą serię nawet opuścił. Wątpliwości tyczyły tylko Wolnego, ale ewentualni inni zmiennicy Dawida Kubackiego też przesadnie nie błyszczeli, liczył się zatem trenerski nos.
Nad Giewontem wreszcie zaświeciło słońce, wiatr niemal się uspokoił, więc rywalizacja, z towarzyszeniem przerzedzonej, ale aktywnej biało-czerwonej publiczności, trochę przypomniała czasy, gdy Puchar Świata był głośnym świętem skoków. W połowie konkursu, Polacy zajmowali szóste miejsce. Najlepszy z czwórki był Stefan Hula, co dobrze świadczyło o weteranie, trochę gorzej o pozostałych. Prowadzili ze sporą przewagą Słoweńcy przed Niemcami i Japończykami.
PŚ w Zakopanem
Konkurs drużynowy
1. Słowenia 1101,7 pkt. (L. Kos 126,5 i 123 m; P. Prevc 133,5 i 140,5; T. Zajc 125,5 i 134; A. Lanisek 129 i 140,5); 2. Niemcy 1034,7 (S. Freund 121,5 i 128,5; S. Leyhe 129,5 i 117; M. Eisenbichler 126 i 141,5; K. Geiger 135,5 i 137); 3. Japonia 1034,1 (Y. Sato 130,5 i 130,5; J. Kobayashi 122,5 i 132,5; N. Nakamura 115,5 i 129,5; R. Kobayashi 132,5 i 135,5); 4. Austria 1011,3 (D. Huber 118 i 123,5; D. Tschofening 135 i 126; C. Aigner 112,5 i 140,5; J. Hoerl 127,5 i 137); 5. Norwegia 1009,1 (D. A. Tande 127 i 131; R. Pedersen 131,5 i 106,5; H. E. Granerud 116,5 i 136,5; M. Lindvik 132,5 i 139,5); 6. Polska 962,1 (P. Żyła 124 i 122; S. Hula 125 i 119; J. Wolny 113 i 132,5; P. Wąsek 123,5 i 130,5); 7. Rosja 949,7; 8. Czechy 805,9; 9. Kazachstan 352,3.
Najwięcej emocji w przerwie dały słowa Kamila Stocha do widzów. Przyjechał, trochę kuśtykał, ale, widocznie wzruszony, rzekł, iż nadzieja, że wróci szybko na skocznie jest niemała. I dziękował kibicom, że po prostu są pod Krokwią, mimo skokowego wzrostu cen biletów.