Znów mamy drużynę twardych mężczyzn

Z Raulem Lozano, argentyńskim trenerem reprezentacji Polski siatkarzy, o jego planach i drodze do igrzysk w Pekinie rozmawia w Izmirze Janusz Pindera.

Aktualizacja: 12.01.2008 01:25 Publikacja: 11.01.2008 16:30

Znów mamy drużynę twardych mężczyzn

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Dawid Murek pytany, czego zabrakło, by wygrać turniej w Izmirze powiedział krótko: Kilku piłek w tie breaku w decydującej fazie meczu z Holandią. A pan jak odpowie na to pytanie?

Raul Lozano:

Gdybyśmy mieli 15-20 dni więcej na przygotowania awans na igrzyska już byłby w kieszeni. Decydowały niuanse, drobne błędy, których można by uniknąć dłużej trenując. Nie chcę tłumaczyć się kontuzjami, ale trudno uciec od tego problemu. Szczególnie od tego, co wydarzyło się tuż przed wyjazdem. O tym, że nie będę mógł skorzystać z Mariusza Wlazłego, wiedziałem wcześniej. Po prostu nie odzyskał formy po urazie, którego doznał podczas turnieju prekwalifikacyjnym na Węgrzech. Sądziłem, że z dobrym skutkiem zastąpi go Grzegorz Szymański, był w wielkiej formie. Gdy ten zgłosił mi swoje problemy z kręgosłupem, już się pakowaliśmy. Na pozycję atakującego przesunąłem w ostatniej chwili Piotra Gruszkę i Bartka Kurka, nominalnych przyjmujących. I nie zawiodłem się. Gruszka mając półtora dnia treningu w nowej roli spisał się w Izmirze naprawdę dobrze. A w meczu z Włochami wręcz znakomicie, miał 67 procent skutecznego ataku. Ale on potrzebuje czasu, by się do tej pozycji przyzwyczaić.

To było widać w decydujących piłkach meczu z Holandią...

Najczęściej pamiętamy ostatnie sceny z dramatycznego filmu, a zapominamy to co wydarzyło się wcześniej . To był piękny, emocjonujący mecz stojący na wysokim poziomie. My mamy dość złożone formy ataku. Potrzeba czasu, by z nowymi ogniwami to wszystko precyzyjnie poukładać.

Ma pan pretensje do Szymańskiego, że odmówił wyjazdu do Izmiru?

To temat zamknięty. Szymański nie będzie już grał w mojej reprezentacji. To postanowione.

A Wlazły?

Powiedziałem już, nie był w formie.

Dlaczego nie powołał pan Roberta Prygla, który dobrze spisuje się w rozgrywkach ligowych, był na mistrzostwach Europy, zawsze czeka na telefon, jest do dyspozycji.

Mając świadomość, że Dawid Murek i Sebastian Świderski mają problemy zdrowotne (pierwszy z kolanem, drugi z barkiem) wolałem mieć zawodników, którzy mogą zagrać w razie czego na dwóch pozycjach, a więc Gruszkę i Kurka. Proszę mi wierzyć, jeszcze nigdy nie widziałem 19-letniego chłopaka, który potrafi grać tak dobrze w ataku jak Kurek w meczu z Hiszpanią.

Szymański nie będzie już grał w mojej reprezentacji. To postanowione.

Murka też powołał pan w ostatniej chwili, wiedząc o kontuzji kręgosłupa Michała Winiarskiego. Nie można było zrobić tego wcześniej?

Wszyscy sądziliśmy, że Michał wróci do gry na czas. A z Murkiem byliśmy cały czas w kontakcie. Taka była umowa. To doświadczony zawodnik, wiele lat grał w reprezentacji, rozstał się z nią dopiero przed mistrzostwami świata z powodów zdrowotnych. Cieszę się, że znów jest z nami. W tym turnieju był znakomity.

Będzie dalej z wami?

Mam taką nadzieję. I nie tylko w roli strażaka, który czeka na telefon. Powołam go na zgrupowanie na takich samych zasadach jak innych, jest bardzo potrzebny tej drużynie.

A Krzysztof Gierczyński? Kiedy wchodził na boisko grał tak jak od lat w lidze, na najwyższym poziomie. O nim też pan nie zapomni?

Jestem zaskoczony, że tak szybko „wszedł" w tą drużynę, zrozumiał jej ducha. To bardzo otwarty, inteligentny siatkarz. Przy naszym sposobie gry trzeba sporo czasu, by stać się jego pełnoprawną częścią zespołu. A tak było z Gierczyńskim. Przecież on po kilku dniach treningu zagrał w podstawowej szóstce w pierwszym meczu z Hiszpanią. I nie zawiódł. Później wchodził za Świderskiego lub Murka. Bardzo liczę na niego w dalszej walce o igrzyska.

Chwali pan zawodników, mówi, że grali na wysokim poziomie, ale po trzech meczach wracacie do domu. O awans na igrzyska zagrają w Izmirze inni. Nie obawia się pan, że Pekin oddala się niebezpiecznie?

Jestem spokojny, bo znów mamy drużynę twardych mężczyzn, którzy potrafią grać w siatkówkę i głęboko wierzę, że w maju, w turnieju ostatniej szansy ten zespół sobie poradzi. Tu wielu z nich grało na środkach przeciwbólowych.

Obiecuje pan to?

Nie można obiecać wyniku. Mogę tylko obiecać, że zrobimy wszystko, by awansować. Na przygotowania do turnieju interkontynentalnego będziemy mieć znacznie więcej czasu niż teraz, więc jestem dobrej myśli.

Zaczynając pracę w Polsce mówił pan, że celem jest medal w Pekinie. Dalej pan tak sądzi?

Nic się nie zmieniło. Wtedy mówiłem też, że mogę tylko zagwarantować, że będziemy ciężko trenować. Pracę i jeszcze raz pracę, to obiecywałem. A dobry wynik w Pekinie jest jak najbardziej realny.

Nie wszyscy tak uważają...

Dwóch ludzi mnie ciągle krytykuje, a właściwie jeden, który powtarza, że Lozano powinien jak najszybciej podać się do dymisji. Kiedyś też był trenerem polskiej reprezentacji, ale później porzucił ją dla pracy z klubową drużyną w Belgii, bo tam więcej płacili. Pytam więc, jakie ten człowiek ma moralne prawo, by teraz tak mnie krytykować?

Nie ma pan sobie nic do zarzucenia?

Zawsze można coś poprawić. Gdybym wcześniej zdecydował, że atakującym będzie Gruszka, miałby o kilka dni treningu więcej. Murek też mógłby przyjechać wcześniej, ale niewiele bym zyskał. Chyba powinienem ostrzej walczyć z klubami o tydzień treningu więcej.

Zmieńmy temat. Naprawdę wierzył pan, że Hiszpanie zagrają z Holandią o zwycięstwo i nie wystawią rezerwowego składu?

Tak sądziłem. Wiele lat pracowałem w Hiszpanii, znam świetnie zawodników, ich trenera, mojego rodaka. Ale „przyjaciele” mnie zawiedli. To nie fair, co zrobili. Wiem, że to jest turniej, że nie wszyscy zawodnicy są w pełni sił i niektórzy chcieli odpocząć, ale nie zasłużyliśmy na to, by tak nas potraktować. Oni grają tak naprawdę jedną szóstką, rezerwowi nie mieli więc szans wygrać z Holandią i pomóc nam w awansie. Ale regulaminu nie złamali. Zrobili to w białych rękawiczkach, zgodnie z literą prawa. Ja jednak bym tak nie postąpił.

Hiszpania wygra ten turniej?

Są najlepiej poukładaną drużynę i mają największe szanse, by tego dokonać. Ale Serbowie, najbardziej cyniczni w tym gronie wykorzystają nawet cień szansy, gdy tylko się trafi. Mają Ivana Miljkovicia, który na razie nie gra najlepiej, ale to siatkarz, który jest najlepszy wtedy, kiedy to najbardziej potrzebne.

Kto był najlepszy w polskiej drużynie?

Wie pan, że nie odpowiadam na takie pytania. Powtórzę więc tylko, że dla Murka był to wielki turniej. Ignaczak też pokazał, jak bardzo się poprawił. Pliński to ostoja na środku, zaciskał zęby z bólu i grał stabilnie na najwyższym poziomie. Zagumny, rozgrywający światowej klasy zagrał znakomicie z Hiszpanią i Włochami, nieco gorzej z Holandią. Miał problem, by zgubić blok rywali. Chwaliłem już Gierczyńskiego, mam szacunek do Świderskiego, bo wiem jak bardzo dolegał mu kontuzjowany bark. Tych, którzy grali krótko nie oceniam.

Jaki element gry tej drużyny wymaga najwięcej pracy?

Jesteśmy cały czas w czołówce, jeśli chodzi o atak i blok, dobrze wygląda asekuracja i współpraca bloku z obroną. Nieco słabszy był serwis, szczególnie w meczu z Holandią. W spotkaniu z Włochami było bowiem znacznie lepiej. Będziemy ciężko pracować na zagrywką, i to nie tylko mocną, ale też tą szybującą. Jestem przekonany, że podobnie jak podczas mistrzostw świata w Japonii będzie ona naszą mocną stroną. Wtedy byliśmy perfekcyjni, Kadziewicz był drugi w klasyfikacji indywidualnej, a Polska najlepsza drużynowo. Domyśla się pan, gdzie los pośle was na turniej interkontynentalny?

To dziwna sprawa. Włosi mówią, że będą grać w Niemczech, Argentyńczycy twierdzą, że w Portugalii, a Kuba w Japonii. Ja też chciałbym to wiedzieć, ale nie wiem. Wyniki losowania poznamy dopiero w lutym.

Nie ma pan już dość naszego kraju, presji wyniku, huśtawki nastrojów?

W żadnym z krajów, w których pracowałem nie czułem się tak dobrze jak u was. To dla mnie wielkie szczęście i przyjemność być tutaj. Przecież siatkówki uczyłem się na grze drużyny Huberta Wagnera.

Będzie pan spał spokojnie do maja, kiedy zadecydują się losy olimpijskiego awansu?

Jestem spokojny, bo wierzę w ten zespół i w pracę, którą wspólnie wykonujemy.

Dawid Murek pytany, czego zabrakło, by wygrać turniej w Izmirze powiedział krótko: Kilku piłek w tie breaku w decydującej fazie meczu z Holandią. A pan jak odpowie na to pytanie?

Raul Lozano:

Pozostało 98% artykułu
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Siatkówka
Transfery w PlusLidze. Zbroili się wszyscy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Siatkówka
Paryż 2024. Polscy siatkarze wicemistrzami olimpijskimi. Francja była wspanialsza