Bułgarzy do meczu z Polakami przystępowali z nożem na gardle. Po nieoczekiwanej przegranej dzień wcześniej ze Słowakami, tym razem nie mogli pozwolić sobie na potknięcie.
Odpuścić nie mieli zamiaru również biało-czerwoni, to głównie dlatego mecz charakteryzowały długie wymiany. Polacy, obrońcy tytułu, mieli od samego początku problemy z minięciem bułgarskiego bloku i nie kończyli akcji z pierwszych piłek. Spisywali się za to znakomicie w obronie, co zaprocentowało sześciopunktową przewagą w pierwszym secie (14:8). To wystarczyło by cieszyć się ze zwycięstwa, a punkt na 25:19 zdobył ze środka Piotr Nowakowski.
Druga i trzecia partia były do siebie bardzo podobne. Wiele szkody Polakom narobiła zagrywka Mateja Kazijskiego. Odrzuciła ich od siatki, a ponadto "obudził się" rozgrywający Andriej Żekow, który przestał piłki dogrywać jedynie do Kazijskiego i Władimira Nikołowa, ale uruchomił środek.
Włoski szkoleniowiec biało-czerwonych Andrea Anastasi zaczął szukać innych rozwiązań. Najpierw zdjął Piotra Gruszkę i wpuścił Jakuba Jarosza, a w końcówce trzeciego seta pojawili się Mateusz Mika i Grzegorz Kosok. Nie dało to spodziewanych efektów, bo Polacy w obu partiach przegrali do 22.
Kolejnego seta biało-czerwoni rozpoczęli z Gruszką i Kosokiem w składzie. Seria niewymuszonych błędów i Bułgarzy szybko wyszli na prowadzenie 4:1. Rywalom udawało się wszystko, a Polacy nie potrafili znaleźć recepty na skuteczne zagrania. Przewaga przeciwników rosła 8:2. Do walki poderwał ich znakomity serwis Michała Kubiaka. Zaczęło się odrabianie strat (12:13).