Tak się mogą kończyć wszystkie mecze. Pierwszy set dla rywali, pozostałe dla Polaków. Na początku było nerwowo, bo Japończycy natarli z impetem. Nie pomagały serwisowe asy Jakuba Jarosza, który zastąpił Zbigniewa Bartmana, ani ataki Bartosza Kurka. Rywale bronili piłki nie do obrony.
Andrea Anastasi znów zaskoczył wyjściowym składem. Oprócz Bartmana nie było w nim też Michała Winiarskiego. Włoski trener Polaków uznał, że Michał Kubiak będzie większym wzmocnieniem siły ognia w ataku. – O tym, że gram, dowiedziałem się rano. Anastasi nie tłumaczy, tylko informuje. Znamy jego zasady, więc takie komunikaty nie są zaskoczeniem. To długi turniej, każdy znajdzie swoje miejsce – mówił Jarosz, który nie po raz pierwszy pokazał, że w talii trenera jest asem w rękawie.
W czwartym secie Anastasi wpuścił jeszcze na boisko debiutanta Łukasza Wiśniewskiego i ten młody środkowy spisał się rewelacyjnie. Zdobył cztery punkty, atakując i blokując tak, że koledzy bili mu brawo.
– Po pierwszym, przegranym secie nikt się nie denerwował, wiedzieliśmy, że musimy przeczekać szalony atak Japończyków – mówił Jarosz.