W Toronto udało się dwa tygodnie temu wygrać  z Kanadyjczykami 3:1, więc nikt nie wyobraża sobie straty punktów w Katowicach. Ważniejszy będzie sobotni mecz z Finlandią (17.30), z którą przegraliśmy cztery z ostatnich pięciu spotkań w LŚ. A najważniejszy – jak zwykle – z Brazylią, w niedzielę o 20 (wszystkie transmisje w Polsacie Sport).

Dodatkową atrakcją turnieju będzie starcie selekcjonera Finów Daniela Castellaniego ze swoim następcą w reprezentacji Polski Andreą Anastasim. W Toronto nie mogli się zmierzyć, bo Castellani nie dostał wizy wjazdowej.

Ale wszystko to będzie tylko rozgrzewka przed meczem z Brazylią. Dwa tygodnie temu Polacy wygrali z nią pierwszy raz od dziesięciu lat w meczu o punkty. Bilety na niedzielę są już wyprzedane od dwóch miesięcy.

Mistrzowie świata po dwóch porażkach (przegrali też z Kanadą) na początku LŚ chcą wreszcie podnieść głowy. Chociaż trener Bernando Rezende zapewnia, że w tym sezonie liczą się jedynie igrzyska, to nie awansować do finału w Sofii byłoby wstydem. W Katowicach wreszcie pomoże kapitan Murilo Endres, który wraca do składu po kontuzji.