Reklama

Włosi rządzą, Polacy czekają

Po porażkach z Włochami ?w Bari i Rzymie już w piątek i w niedzielę Polacy będą mieli okazję do rewanżu.

Publikacja: 09.06.2014 20:55

Włosi rządzą, Polacy czekają

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Aktualni wicemistrzowie Europy, choć awans do turnieju finałowego we Florencji (16–20 lipca) mają zapewniony z urzędu, nie zwalniają tempa i dalej rządzą w polskiej grupie. Oba mecze z Polakami wygrali 3:1 i mają komplet zwycięstw. Wcześniej dwukrotnie pokonali Brazylię na jej terenie i Iran u siebie.

Polscy siatkarze w długą podróż do Maringi, a później do Bari i Rzymu, wybrali się w rezerwowym składzie i wstydu nie przynieśli. Wygrali drugi mecz z Brazylią, w pierwszym napędzili jej strachu. Okazało się, że ci, których powszechnie uważano za głębokie zaplecze kadry (Rafał Buszek, Mateusz Mika), naprawdę potrafią dobrze grać w siatkówkę. I nic się nie zmieniło po przegranych meczach z Włochami.

Inni, wielcy faworyci mistrzostw, Rosja (w drugiej grupie) i Brazylia, na razie grają słabo. Ale Rosjan można zrozumieć, bo ich najlepsi gracze odpoczywają, a zastępcy chyba mają świadomość, że pierwsza drużyna jest dla nich zamknięta. Co innego canarinhos. Cztery porażki na swoim terenie (z Polską, Iranem i dwie z Włochami) stawiają ten wspaniały przecież zespół w trudnej sytuacji, a trenera Bernardo Rezende mogą kosztować, jeśli tak dalej pójdzie, utratę stanowiska.

Do Stephane'a Antigi, który w maju rozpoczął pracę z reprezentacją Polski, nikt na razie nie może mieć pretensji. Nasi siatkarze najpierw awansowali do przyszłorocznych mistrzostw Europy, a później, grając w rezerwowym składzie, bardzo dobrze pokazali się w meczach z Brazylią na jej terenie. Z Włochami było nieco gorzej, szczególnie w drugim spotkaniu na Foro Italico, ale nie ma powodów do niepokoju.

Jeszcze nie tak dawno wydawało się bowiem, że poza Bartoszem Kurkiem, Michałem Winiarskim i Michałem Kubiakiem (ale złamał dwa palce prawej  ręki i nie wiadomo, kiedy wróci do formy) nie ma kandydatów do gry na pozycji przyjmującego z atakiem. Owszem, jest solidny Michał Ruciak, ale to gracz zadaniowy, od dawna odgrywający w zespole taką rolę.

Reklama
Reklama

A tu nagle się okazuje, że 23-letni Mika (206 cm wzrostu) i cztery lata od niego starszy Buszek (195 cm, były atakujący) dają sobie całkiem dobrze radę w konfrontacji z takiej klasy rywalami, jak Brazylia i Włochy.

Tak naprawdę o nikim w tej drużynie nie można powiedzieć złego słowa. Rozgrywający Fabian Drzyzga wreszcie dostał szansę w takim wymiarze, na jaki zasługiwał, i nie zawodzi. Lubi i potrafi grać środkiem, a mając takich wykonawców, jak: Karol Kłos, Andrzej Wrona i Piotr Nowakowski, może sobie na to pozwolić, więc efekty są  przykre dla rywali.

Grzegorz Bociek (207 cm) w ataku też potrafi nieźle postraszyć blokujących po drugiej stronie siatki, choć co zrozumiałe przy jego małym doświadczeniu, ma w swej grze momenty lepsze i gorsze. Na Foro Italico, pod gołym niebem (pierwszy taki mecz w Lidze Światowej), wiodło mu się nieco gorzej i Włosi od razu mieli ułatwione zadanie.

O libero Antiga nie musi się martwić. Pierwszym jest Paweł Zatorski, ale Krzysztof Ignaczak o swoją szansę będzie walczył do końca, co trenera może tylko cieszyć.

Na pewno cieszyć go też będą zwycięstwa, bo na razie Polacy zajmują ostatnie miejsce w grupie, ale teraz przed nimi mecze we własnych halach, przy swojej, gorącej publiczności. Najpierw z Włochami w piątek w Katowicach, a w niedzielę w Łodzi. Tydzień później rewanże z Brazylią w Krakowie i Bydgoszczy. Do drużyny zaczną wracać jej „szóstkowi" gracze: Mariusz Wlazły, Bartosz Kurek, Michał Winiarski i Paweł Zagumny.

Zwycięstwa i punkty są potrzebne, bo Antiga mówi wprost, że chce, aby Polacy zagrali w finale Ligi Światowej we Florencji, więc nadchodzi czas odrabiania strat.

Aktualni wicemistrzowie Europy, choć awans do turnieju finałowego we Florencji (16–20 lipca) mają zapewniony z urzędu, nie zwalniają tempa i dalej rządzą w polskiej grupie. Oba mecze z Polakami wygrali 3:1 i mają komplet zwycięstw. Wcześniej dwukrotnie pokonali Brazylię na jej terenie i Iran u siebie.

Polscy siatkarze w długą podróż do Maringi, a później do Bari i Rzymu, wybrali się w rezerwowym składzie i wstydu nie przynieśli. Wygrali drugi mecz z Brazylią, w pierwszym napędzili jej strachu. Okazało się, że ci, których powszechnie uważano za głębokie zaplecze kadry (Rafał Buszek, Mateusz Mika), naprawdę potrafią dobrze grać w siatkówkę. I nic się nie zmieniło po przegranych meczach z Włochami.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Siatkówka
Jakub Kochanowski dla „Rzeczpospolitej". „Nie ma czasu na refleksje i odpoczynek"
Siatkówka
Tomasz Fornal dla „Rzeczpospolitej". „Mieliśmy swoje problemy, których nie udało się przezwyciężyć"
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Syndrom sezonu poolimpijskiego
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Męczarnie na koniec, ale Polacy mają medal
Siatkówka
Trzy sety i koniec marzeń o złocie
Reklama
Reklama